Miał prawo zabić

2007-11-20 18:46

To precedensowy wyrok - Grzegorz B. dźgnął śmiertelnie nożem nastolatka. Sąd uznał go jednak za niewinnego, bo chłopak zabił, broniąc własnego życia.

- Jest zbyt spokojny i nieprzystosowany do życia w dzisiejszym społeczeństwie, dlatego padł ofiarą kpin i wyszydzania - argumentowała wyrok sędzia Renata Kopacz.

Szykanowany i opluwany

Według sądu chłopak użył noża dopiero wtedy, gdy jego zdrowie i życie było zagrożone.

Bartek G. (17 l.) i Grzegorz B. (24 l.) mieszkali w sąsiednich kamienicach u zbiegu ulic Woronicza i Joliot-Curie na warszawskim Mokotowie. Grzegorz z matką, nauczycielką. Spokojny, cichy, delikatny i niepijący alkoholu chłopak, z zawodu agent ochrony - nie był lubiany. Przede wszystkim dlatego, że miał aż o 10 lat młodszą od siebie dziewczynę, Paulinę, wówczas zaledwie 13-letnią. Blokersi prześladowali go z tego powodu. - Biegali za Grześkiem całą bandą - mówi nam Izabella B. (51 l.), matka Grzegorza. - Pluli na niego i kopali. Aż coś w nim pękło - płacze kobieta. - Zgłaszałam to dzielnicowemu. Błagałam, żeby coś zrobił, zanim dojdzie do tragedii. Ale nikt nam nie pomógł - dodaje.

Trafił prosto w serce

Dramat wydarzył się w kwietniu zeszłego roku. Wieczorem Grzegorz, Paulina i jej koleżanki siedzieli na podwórku. Obok stało trzech wyrostków. Byli agresywni, pijani. Wyzywali Grzegorza od ch..., kondomów jajogłowych, pedałów i wulgarnie próbowali wyrzucić go z podwórka. Nagle Bartek G. podszedł do Grzegorza. Bił go po głowie, kopał po plecach i brzuchu. Grzegorz próbował uciec, ale bezskutecznie. To wtedy wyciągnął nóż i ugodził nim napastnika prosto w serce. Bartek zmarł.

Grzegorz przyznał się do zabójstwa. - To działo się tak szybko - opowiada nam. - Wyciągnąłem nóż. Nie wiem, czy myślałem, że go przestraszę i będzie po sprawie. Stało się inaczej... - dodaje.

Wczoraj sąd uznał, że jest niewinny. Sędzia stwierdziła, że to Bartek był prowokatorem całej awantury, a Grzegorz był od długiego czasu szykanowany przez osiedlowych wyrostków.

- Twierdzenie, że chciał celowo użyć noża, jest absurdalne, on nie potrafił się nim nawet dobrze posługiwać - stwierdziła sędzia Kopacz. - Świadczy o tym fakt, że źle zabezpieczył nóż i pokaleczył się - dodała.

Nie kat, lecz ofiara

Po wyroku na sali zapadła cisza. Tylko matka Grzegorza lekko uśmiechnęła się z ulgą. Nawet oskarżyciel posiłkowy, dziadek zabitego, Józef Fibiger milczał. Zapowiada jednak, że będzie się od wyroku odwoływał. - Z wyrokami sądu się nie dyskutuje, ale ten wyrok pokazał, że życie mojego wnuka nie jest nic warte. Nie mogę się z tym zgodzić - powiedział.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki