Odkąd Krzysztof K. kilka lat temu wyprowadził się z domu, pani Jadwiga mieszka samotnie. Jako sprzątaczka zarabia zaledwie 450 złotych miesięcznie. Rok temu udało jej się uciułać na wymarzoną lodówkę, bo stara coraz częściej się psuła.
- Odkładałam na nią pieniądze latami - opowiada kobieta. - Kosztowała 700 złotych. Była nieduża. Idealnie pasowała do mojej małej kuchenki - cieszyła się kobieta. Niestety, jej radość nie trwała długo, bo nowiusieńki sprzęt AGD okazał się łakomym kąskiem dla jej zdegenerowanego synalka. - Byłam tego dnia w pracy - mówi kobieta. - Krzysiek musiał w tym czasie zakraść się do mojego mieszkania i ją wynieść - pani Jadwiga nie ma wątpliwości, kto stoi za zuchwałą kradzieżą. - Gałgan jeden nigdzie nie pracuje, leni się. Zje mi wszystko, sprzeda pewnie ją gdzieś i wszystkie pieniądze przehula. A o mnie nie pomyśli - ubolewa załamana stratą lodówki kobieta.
Najgorsze jest to, że pani Jadwidze śmierć głodowa zajrzała w oczy. - Co to teraz będzie? Nie mam przecież żadnych zapasów jedzenia - rozkłada bezradnie ręce. Lodówka pani Jadwigi była bowiem pełna jedzenia. Kobieta trzymała w niej zapasy na kilka tygodni. - Do sklepu mam daleko, więc raz na jakiś czas robiłam większe zakupy i wszystko kładłam do lodówki - wspomina pani Maciejewska.
Teraz policja zajęła się poszukiwaniami bezczelnego rabusia i lodówki. - Może jak go zamkną, to zmądrzeje - łudzi się zrozpaczona matka.