Wszystko zaczęło się w 1975 r. Villas była u szczytu sławy. Robiła furorę i pieniądze za oceanem. - Przyszło do mnie dwóch panów w ciemnych okularach. Powiedzieli, że będę opływała w luksusy - wspominała gwiazda.
- Obiecali mi dwa konta: w Londynie i Szwajcarii, luksusowe limuzyny z szoferem. W zamian miałam stać się agentem w Ameryce. Swoją urodą miałam przyciągać do siebie amerykańskich generałów, polityków...
Esbecy odwiedzali ją regularnie. Najpierw kusili ją wielkimi pieniędzmi i tytułem największej gwiazdy Polski Ludowej. - W końcu kiedy widzieli, że nic nie wskórają, oznajmili, że mnie zniszczą - opowiadała Villas.
I od tego czasu, jak twierdziła, wszystko w jej życiu zaczęło się psuć. Zniknęła z telewizji i radia. Nie mogła znaleźć pracy, nie pozwolono jej wyjechać za granicę. Ponoć to SB sfingowała włamanie do jej willi w podwarszawskiej Magdalence.
- Straciłam wtedy wszystko, co przywiozłam ze Stanów: futra, biżuterię, mój dom został zdewastowany. Zabrali też rolki z filmami z Las Vegas. Nigdy nie wróciłam na szczyty. To przez esbeków żyję teraz w nędzy - mówiła. I faktycznie, aż do 5 grudnia br., czyli dnia swojej śmierci, żyła w strasznych warunkach.
Villas w 2005 r. znalazła się na niesławnej liście Bronisława Wildsteina (59 l.) - liście osób współpracujących z bezpieką.
- Jak wynika z akt zgromadzonych w IPN, Violetta świadomie została tak zwanym kontaktem informacyjnym, podpisując zobowiązanie do współpracy. Miała nadzieję, że kontakty z SB pomogą jej w uzyskaniu paszportu z prawem wielokrotnego przekraczania granicy.
Wymyślona przez nią wersja, że SB złamało jej karierę, stanowiła dla niej parasol ochronny. Pewnie dlatego nikt wcześniej nie zainteresował się aktami "Gabrielli" (taki miała mieć pseudonim operacyjny - red.) - uważa Jerzy Danilewicz, współautor książki o życiu gwiazdy "Villas. Nic przecież nie mam do ukrycia".
Villas już nie wyjaśni do końca tej sprawy, ale przed śmiercią wierzyła, że prawda kiedyś ujrzy światło dzienne. - Nie będę wymieniała nazwisk, ale wystarczy zobaczyć, kto był wtedy gwiazdą PRL-u, kto ciągle występował w radiu, w telewizji. Kiedyś to wszystko wyjdzie na jaw - mówiła Villas.
Spocznie w sąsiedztwie Hanki Bielickiej
Trwają przygotowania do pogrzebu Violetty Villas (†73 l.). Rodzina artystki od początku chciała, aby gwiazda została pochowana na warszawskich Powązkach, wśród osób zasłużonych dla naszego kraju. I tak się też stanie, gdyż w sprawę zaangażowało się Ministerstwo Kultury.
Jak nieoficjalnie dowiedział się "Super Express", wyznaczono już wstępnie miejsce pochówku - grób będzie w bliskim sąsiedztwie mogił Hanki Bielickiej (†91 l.) i Krzysztofa Kieślowskiego (†55 l.). Rodzina chce, aby uroczystość była skromna. Na pogrzebie, który ma odbyć się w najbliższy poniedziałek, mają pojawić się również władze państwowe. Natomiast za pochówkiem w Lewinie Kłodzkim nadal obstaje jej opiekunka Elżbieta Budzyńska.