Pan Jędrzej z Krakowa (nazwisko do wiadomości redakcji) wytoczył proces mBankowi. Poszło o 130 tys. zł, pożyczone na zakup mieszkania w 2006 roku. Mimo spłacania rat, dziś frankowicz musi oddać bankowi 160 tys. zł, ponieważ jego umowa zawierała klauzulę waloryzacyjną, która uzależniała wielkość zadłużenia od kursu franka.
- Bank powinien sam, z urzędu, powiedzieć, że taki zapis jest niezgodny z prawem. Pewnie w umowach podpisywanych dziś takich postanowień już nie ma, ale bank nie może zapominać o tym, że te klauzule funkcjonują dalej w umowach zawartych w przeszłości - mówi pan Jędrzej.
- Bank nie określił sposobu ustalania kursu, który będzie stosował do przeliczania walut. Takie klauzule są uznawane za niedozwolone od 5 lat - tłumaczy mec. Marcin Szymański z kancelarii Drzewiecki, Tomaszek i Wspólnicy, który prowadził sprawę. Wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieście jest nieprawomocny. mBank nie składa broni.
- Bank wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku oraz złoży apelację. W innych sprawach dotyczących klauzuli waloryzacyjnej zawartej w umowach walutowych kredytów hipotecznych sądy prezentowały dotąd odmienne stanowisko - mówi Krzysztof Olszewski, rzecznik prasowy banku.
Tymczasem wicepremier Mateusz Morawiecki (48 l.) przyznał, że w kancelarii prezydenta wciąż trwają prace nad ustawą, która pomoże frankowiczom.
ZOBACZ: Rewolucyjny wyrok dla frankowiczów. Kredytobiorcy odzyskają pieniądze?