- Kiedy?
- Przedwczoraj. W jednej z gazet, ewidentnie na zamówienie. W trosce o dbałość interesów Skarbu Państwa muszę oddziaływać na niektóre rady i zarządy, by realizowały interes państwa, a nie prywatny. Są zwarcia, konflikty i są ataki.
- Komu pan się ostatnio naraził?
- Rozpoczęliśmy zmiany personalne w dużych podmiotach Skarbu Państwa, od których zależy siła Polski na arenie międzynarodowej.
- Mówiąc o pańskiej likwidacji, miałem na myśli to, że zapowiadano, że to ministerstwo i tak zostanie zlikwidowane. Był pan eurodeputowanym za 50 tys. zł, a został ministrem za 15 tys. To kiepski biznes.
- Zrobiłem najlepszy interes w życiu. Co do środków finansowych, to nie było to opłacalne, ale pod innym względem to najlepsza inwestycja. Minister rządu? Wie pan, obecność w europarlamencie jest bardzo ważna, ale praca w rządzie, z widocznymi efektami pracy dla własnego kraju? To znacznie ważniejsze.
- Dlaczego likwidujecie ministerstwo i co je zastąpi?
- Zlikwidujemy je mniej więcej do połowy przyszłego roku. Dziś wyczerpała się już potrzeba utrzymywania potężnego molocha biurokratycznego zatrudniającego półtora tysiąca osób. Na przestrzeni ostatnich lat PO dokonała olbrzymiego skoku prywatyzacyjnego, wyprzedając kompletnie bezrefleksyjnie najbardziej strategiczne spółki Skarbu Państwa. Zostało zaledwie kilkadziesiąt takich podmiotów i nie ma sensu utrzymywać dla nich osobnego ministerstwa. Wystarczy do tego agencja lub holding zatrudniająca 10 proc. tych urzędników. Do dziś to wszystko było bardzo zatomizowane, działając według własnego widzimisię, bez wspólnej strategii.
- Nie było jej?
- Celem była tylko chęć pozyskania pieniędzy z prywatyzacji.
- Które spółki strategiczne straciliśmy?
- Nie mogę wymieniać ich nazw, ale po działaniach PO pojawiło się zagrożenie wrogiego przejęcia przez różne podmioty zagraniczne.
- Rosyjskie?
- Również. I nie wiem, czy za chwilę nie stanie się główną troską to, żeby przeciwdziałać tym przejęciom przez np. Rosjan. Chodzi o spółki z obszaru gazowego, chemicznego, paliwowego czy energetycznego.
- Będziecie chcieli odzyskiwać niektóre spółki, które państwo straciło? Są dwie filozofie - lepiej prywatyzować oraz - lepiej, żeby państwo utrzymywało kontrolę...
- Jest wiele filozofii, które okazały się nieprawdziwe. Pierwsza, że prywatne zawsze jest zarządzane lepiej niż państwowe. Druga, że kapitał nie ma narodowości itd. Jest kilka grup energetycznych w naszej części Europy, w których kontrola państwowa jest duża (spółki szwedzkie, czeskie). I są doskonale zarządzane, ekspansywne!
- Mówi pan: dużo państwa i państwowych spółek. Państwowe zarządzane lepiej. To nie jest socjalizm? I jak to się ma do kapitalizmu i sukcesu gospodarek zachodnich?
- Nie mówię, że państwowe lepsze. Mówię, że może funkcjonować równie dobrze jak prywatne. I są takie przykłady w Europie Zachodniej.
- A mamy takie przykłady w Polsce?
- Orlen, spółki z grupy energetycznej. Naprawdę wiele innych. Owszem przeżywają jakieś problemy wynikające choćby z dekarbonizacji, ale gdyby nie ta presja ze strony Komisji Europejskiej, miałyby wielomiliardowe zyski.
- Pan jest dobrym menedżerem?
- Ja nie zarządzam żadnym podmiotem...
- Zarządza pan, zarządza! Olbrzymim. Jest pan odpowiedzialny za budowanie nadstrategii dla wielu różnych przedsiębiorstw.
- I muszę dbać o to, o czym zapominali moi poprzednicy, żeby tych kilkadziesiąt podmiotów państwowych budowało sojusz. By była współpraca, a nie działanie każde sobie. Często niespójnie z interesem państwa. Nie może być tak, że Polska musi budować jakąś elektrownię, a prezes spółki państwowej odmawia, bo mówi, że to nieekonomiczne.
- To chodzi o tego prezesa, który brał po 100 tysięcy zł miesięcznie i nic nie zbudował?
- Wielu z nich tak brało. Ich wynagrodzenia często nie były skorelowane z wynikami spółek. My urealniamy te wynagrodzenia. Prezesi dostawali 2-3 miliony złotych i była to nagroda za samo bycie prezesem spółki.
- Ma pan jakąś propozycję dla polskich przedsiębiorców i polskiego kapitału, żeby czuł się we własnym kraju lepiej niż zagraniczny?
- Trzeba traktować priorytetowo polskie spółki...
- A konkretnie?
- Żeby spółki, o których wspominałem, jak Lotos, Orlen i inne, sięgały najpierw po produkty i usługi do państwowych lub polskich podmiotów. Tak jest w wielu zachodnich krajach. Nie wyobrażam sobie choćby, żeby prezes dużego państwowego podmiotu dokonywał zakupu biletów lotniczych w innej firmie niż narodowy przewoźnik. Te środki mają być w naszym krwiobiegu finansowym!
- Będą nakazy czy zalecenia dla zarządów?
- Nie może ich być i nie będzie. Jest jednak rola ministra, który dobiera odpowiednio rady nadzorcze. Chcę skończyć z tą fikcją konkursów, które przeprowadzano nie wiadomo po co, a w końcu i tak wybierano polityków Platformy Obywatelskiej lub innych nominantów politycznych.
- Skoro nie zalecenia, to będzie jakaś akcja propagandowa w stylu "kupuj u Polaka"?
- Zmiany świadomości nie da się zrobić przez jednorazowe akcje eventowe. To wymaga uświadamiania wieloletniego, od poziomu szkoły podstawowej. Przykład musi iść z góry. Patriotyzm gospodarczy to nie jest wstydliwe określenie i trzeba uświadamiać ludzi, że kapitał ma narodowość i tak się dzieje na całym świecie. We wszystkich rozwiniętych demokracjach zachodnich. Poświęcamy dziś dużo czasu na nieistotne sprawy, a nie edukujemy Polaków ekonomicznie.
- Wie pan, że dostanie pan za to po głowie od obcego kapitału. Powiedzą, że minister skarbu zachęca do inwestycji nieopłacalnych ekonomicznie.
- Kompletnie się tym nie przejmuję. Ci sami, którzy będą to krytykowali, robią to, o czym mówię, w swoich krajach, w Niemczech czy Francji. To naturalne. Po pobycie w europarlamencie wiem, jak agresywnie o swoje narodowe interesy walczą przedstawiciele innych państw. I później chętnie krytykują kraje Europy Wschodniej, że są za mało otwarte na podmioty zagraniczne! My rynek otwieraliśmy przez ostatnie 25 lat wystarczająco. Może czas, żebyśmy mieli polskie banki, narodowego przewoźnika itd.
- Mówił pan o tym, że rady nadzorcze i zarządy zostały zmienione. Nie jest tak, że PiS po prostu wsadza tam swoich ludzi?
- Skończyliśmy z udawaniem, że to są jakieś konkursy dające niepolitycznych menedżerów, a stanowiska i tak zajmowali ludzie z rekomendacji PO.
- Wy nie udajecie. Upolityczniacie spółki Skarbu Państwa?
- Nie udajemy. To są ludzie, za których bierzemy odpowiedzialność. Nie chcę konkursu piękności, ale rękojmi, że spółki będą prowadzone profesjonalnie, ale będą oni lojalni wobec państwa, a nie różnych podmiotów, dla których pracowali wcześniej.
- A dobrego menedżera z Platformy by pan zatrudnił?
- W niektórych spółkach nie dokonujemy zmian i uznajemy, że może tam funkcjonować wcześniejszy zarząd.
- PKO BP?
- Na przykład. Jeżeli zarząd daje pewność, że działa zgodnie z interesem polskiego państwa, to nie ma problemu. Jest problem, jeżeli rozpowiada, że jest przeciw, ale robi coś dlatego, że minister wywiera presję. Jestem w stanie wytłumaczyć, dlaczego taki, a nie inny człowiek został powołany do danej spółki.
Zobacz: Balicki: Zmniejszyć biurokrację