Po ujawnieniu afery podsłuchowej wyszło na jaw, że ówczesny minister spraw zagranicznych Radek Sikorski i były wicepremier Jacek Rostowski (65 l.) zajadali się frykasami i pili drogie wino w restauracji Amber Room. Rachunek za obiad, 1300 zł, opłacono służbową kartą. Kiedy sprawa wyszła na jaw, Sikorski zdecydował się zapłacić ze swoich pieniedzy 650 zł za "zbyt drogie wino".
O skąpstwie byłego szefa MSZ krążą plotki od lat. W swojej książce opisał je również Konrad Lassota (29 l.), jeden z kelnerów oskarżonych o podsłuchiwanie polityków. - Nie lubił regulować rachunków z własnej inicjatywy - pisał. Ale czasy się zmieniły. Po wyborach Sikorski odszedł z polityki, założył firmę doradczą. Ostatnio gościł w Juracie. Na stole w czasie spotkania ze znajomym nie zabrakło butelek. Ale tym razem to Sikorski polewał. Płacić też musiał, tym razem zapewne z własnej kieszeni. No, chyba że kolega stawiał...