To dopiero urzędniczy absurd! Farmaceuci uzbroili się w linijki, bo zgodnie z najnowszym rozporządzeniem ministra zdrowia rozmiary recepty nie mogą być mniejsze niż 200 mm na 90 mm. Jeśli dokument będzie węższy, niż wynika to z przepisów, NFZ nie zrefunduje aptece kosztów leku. - To utrudnienie dla pacjentów. Wcześniej przepisy także określały wymiary recepty, ale dopuszczały pewne odstępstwa, a takie zawsze mogą się zdarzyć, bo lekarze najczęściej sami drukują sobie recepty. Farmaceuta w takiej sytuacji musi wydać lek na 100 proc. albo odesłać pacjenta do lekarza po nową receptę, bo poniósłby straty finansowe - tłumaczy Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
Taki przypadek niedawno miał w miejsce w jednej z lubelskich aptek. Choremu z gorączką odmówiono sprzedaży leków, ponieważ recepta, na której je zapisano, była za wąska o. 3 mm. - Aż strach pomyśleć, co będzie, gdy z taką receptą zgłosi się do apteki pacjent onkologiczny, który leczy się w ośrodku w innym mieście, a jego leki bez zniżki mogą kosztować nawet kilkaset złotych - ostrzega Marek Tomków. Ministerstwo Zdrowia nie widzi problemu. - Te same wymiary recepty obowiązują od lat, wcześniej były widełki, w których druk musiał się mieścić. My tak naprawdę przepisy uelastyczniliśmy, a problem i tak przestanie istnieć, gdy zaczną obowiązywać elektroniczne recepty - uważa Krzysztof Jakubiak, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.