Katarzyna S. (27) i jej mąż Michał nie zgodzili się na wytarcie córeczki Liliany z mazi płodowej przekonani, że nie ma takiej potrzeby. Jako przeciwnicy szczepień nie chcieli ich dla swojego dziecka i nie zgodzili się na domięśniowe podanie witaminy K. Nie oznacza to jednak, że nie chcieli znać stanu zdrowia małej.
15 września, dzień po porodzie, opuścili z nią samowolnie szpital, ale już 16 września zbadał ją na ich prośbę lekarz prowadzący własną praktykę w Wielkopolsce i specjalizujący się w homeopatii oraz irydologii (badanie pacjenta na podstawie wyglądu oka).
W zaświadczeniu, do którego udało się dotrzeć "Super Expressowi", czytamy: "waga 2,42 kg, stan ogólny dobry, skóra różowa, bez wykwitów, oczy symetryczne, źrenice reagują na światło i ruch w otoczeniu, jama ustna - śluzówki wilgotne, bez wykwitów, lekko zażółcone".
Kim jest lekarz, który wykonał to badanie? To ekspert z zakresu tzw. medycy alternatywnej. Na jego stronie w internecie można znaleźć liczne opinie jego pacjentów. Czy raczej rodziców jego pacjentów. Wszyscy oni wypowiadają się o nim w samych superlatywach.
Awantura o Lilianę toczy się od końca zeszłego tygodnia, kiedy rodzice wykradli ją z porodówki i ślad po nich zaginął. We wtorek rozwiązania problemu szukał sąd w Białogardzie, ale po wielu godzinach tajnych obrad zakończył je na niczym.
Dla rodziców dziewczynki najważniejsze było, aby sąd uchylił nadzór kuratora, jaki wcześniej nałożył na nich na wniosek szpitala. Lekarze wnioskowali o to, kiedy rodzice odmówili przebadania, zaszczepienia dziecka i podania mu witaminy K.
Wczoraj sąd przychylił się do ich wniosku. Tym samym Katarzyna i Michał mogą do woli decydować o swoim dziecku i nie muszą się już ukrywać.
Zobacz także: Mały Jędruś zmaga się z guzem mózgu! Potrzeba 2 mln. zł w 2 tygodnie, aby uratować jego życie
Przeczytaj również: Żory: Uratowała mężczyznę z płonącego toi-toia
Polecamy ponadto: Pacjentka wypadła z okna