Tamto sobotnie popołudnie już na zawsze zostanie w pamięci Piotra W. i będzie go prześladować w sennych koszmarach. W Sączowie, na zaśnieżonej ulicy prowadził miejski autobus. Jechał spokojnie. Nagle na swoim pasie zobaczył sanki, a na nich roześmianych Patryka i Paulinkę. Sunęły wprost pod autobus. Czasu na reakcję właściwie nie było. Piotr W. zdążył maksymalnie skręcić kierownicą wielkiego wozu, ale to niestety nie uchroniło dzieci od wypadku. Patryk zginął, jego siostra Paulinka jest w szpitalu. Od soboty kierowca autobusu nie może zasnąć. - Nic nie mogłem zrobić. Nic - mówi załamany Piotr W.
Przeczytaj koniecznie: Sączów: Wypadek podczas kuligu. Sanki wjechały pod autobus. 10-latek zginął na miejscu , 8-latka walczy o życie ZDJĘCIA
Kierowca autobusu od tamtej pory nie pojawił się w pracy: jest na zwolnieniu lekarskim. Za kierownicę, o ile jego stan zdrowia się poprawi, najwcześniej zasiądzie po Nowym Roku.
- On tę tragedię bardzo mocno przeżywa. Wszyscy tutaj mamy nadzieję, że dojdzie do siebie i wróci do nas jak najszybciej. To doświadczony kierowca z wieloletnim stażem. Zrobił, co mógł, a mógł niewiele. Gwałtownym manewrem w prawo próbował ratować sytuację - mówi Joachim Krawiec (52 l.), kierownik działu ruchu w PKM Świerklaniec, do którego należy autobus.
W Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka leży Paulinka. Jakidziś jest stan jej zdrowia?
- Rodzice dziewczynki kategorycznie zabronili informowania mediów o jej stanie zdrowia - ucina pytania Anna Kidawa, rzeczniczka prasowa szpitala.