Ta zbrodnia wywróciła do góry nogami spokojne życie mieszkańców Gąsocina. Sąsiedzi od kilku dni zastanawiali się, gdzie zniknęło sympatyczne starsze małżeństwo z ulicy Porzeczkowej. Jeden z nich wziął drabinę i zajrzał do domu przez okno. Na łóżku w sypialni zobaczył zmasakrowanego Henryka S. Chwilę później wezwani na miejsce policjanci odkryli leżące w kałuży krwi ciało Marii S. W domu wszystko było poprzewracane, jakby sprawca szukał kosztowności. Pozamykane okna i drzwi oraz brak śladów włamania budziły jednak podejrzenia.
Śledczy szybko ustalili, że za brutalną zbrodnią stoi ukochany wnuk ofiar Radosław S. - Eksperci kryminalistyki zabezpieczyli szereg śladów, a ustalenia z każdą godziną dawały coraz więcej danych. W poniedziałek po południu w Wesołej zatrzymaliśmy 27-letniego mężczyznę - powiedziała Alicja Śledziona z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu. Po nocy spędzonej w areszcie Radek S. przyznał się do zamordowania własnych dziadków.
Sąsiedzi i rodzina nadal nie mogą w to uwierzyć. Od śmierci ojca i odejścia matki dziadkowie byli dla Radka jedynymi bliskimi osobami. - Opiekowali się nim, wyremontowali dom, kupili samochód. Był ich oczkiem w głowie - opowiada kuzynka zamordowanego. - Nie wierzę w jego winę i nie mogę uwierzyć, że Babcia i Dziadziuś na zawsze odeszli. Pan Henryk budził nas śpiewem każdego dnia, gdy wypuszczał gołębie. Już go brakuje - mówi ze łzami w oczach sąsiadka Dorota. Jak mówi, para uwielbiała się przekomarzać, które z nich odejdzie pierwsze. Niedawno postawili pomnik na pobliskim cmentarzu... Nie sądzili, że przyda się tak szybko. Ich oprawcy grozi dożywocie.