Krzysztof Jackowski wielokrotnie pomagał policjantom w rozwikłaniu spraw związanych z zaginięciem wielu osób. Tak było choćby w 2011 roku, kiedy zwrócili się do niego rodzice zaginionego Pawła B. z Olsztyna. Twierdzili oni, że chłopak wyszedł z bloku, aby zapalić papierosa. Po tygodniu od jego zaginięcia postanowili poprosić o pomoc jasnowidza. Krzysztof Jackowski zgodził się na to. Rodzina dostarczyła jasnowidzowi ubrania oraz zdjęcie Pawła B. - Po godzinie wyszedłem z pokoju i powiedziałem rodzicom, że chłopak nie żyje, kojarzy mi się utopiony w rzecze Łyna, która płynie przez Olsztyn i wskazałem punkt na rzece, gdzie znajdowało się ciało - powiedział podczas transmisji na żywo Krzysztof Jackowski. Funkcjonariusze znaleźli tam zwłoki, ale nie zaginionego chłopaka, lecz poszukiwanej od kilknastu dni zakonnicy. Ciało kobiety zaczepiło się zakonnym habitem o konar drzewa pod wartkim nurtem Łyny. Gdyby nie wskazówka jasnowidza, pewnie jeszcze długo nikt by nie znalazł zakonnicy ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi.
Cztery dni później do domu Krzysztofa Jackowskiego po raz kolejny przyszli rodzice zagionego mężczyzny. Jasnowidz po raz kolejny postanowił pomóc zrozpaczonym rodzicom i po kilkunastuminutowej wizji wskazał, że ciało chłopaka znajduje się w nieco innym miejscu, niż pierwotnie przypuszczał - czyli nieopodal ulicy Radiowej, również przy Łynie. Dzień później zwłoki zaginionego Pawła B. udało się odnaleźć - znajdowały się tam, gdzie opisał to jasnowidz.
- Długo zastanawiałem się, jak to możliwe? Otóż - było to możliwe. (...) Doszedłem do takich wniosków: chłopiec utopił się pierwszy i być może ciało jego tkwiło na tej mieliźnie od samego początku. Rzeka go być może pociągnęła, ale był prawie widoczny, tam gdzie ciało jego leżało. (...) Siostry zakonne powiedziały mi potem, że ich koleżanka lubiła spacerować wzdłuż tego odcinka rzeki. Prawdopodobnie siostra U. w którymś momencie zauważyła zwłoki tego Pawła. Być może nie myślała, że on nie żyje, chciała zejść ze skarpy, osunęła się i wpadła do wody - ocenił.
- Ja mam wrażenie, że ten chłopiec, mimo że nie żył, to jego dusza była świadoma. Że ta siostra, chcąc go ratować, czy w pewnym sensie zainteresowała się nim, przez to straciła życie. Poczuł się winny albo chciał mi wskazać najpierw jej ciało - powiedział Krzysztof Jackowski podczas transmisji na żywo.
Czytaj: Śmierć Ewy Tylman. Szokująca decyzja sądu! Dlaczego Adam Z. wychodzi na wolność?