Niewielki Dłutów aż huczy od plotek. Ich powodem jest tajemnicze zniknięcie dotychczasowego proboszcza Jarosława K. (55 l.), który sprawował swoją funkcję nieco ponad rok. Wcześniej był duszpasterzem młodzieży archidiecezji łódzkiej, potem proboszczem w Szczercowie. Parafianie mówią, że ksiądz zniknął z ich pieniędzmi, które w ostatnim czasie płacili za groby na cmentarzu. Ksiądz zobligował ich, by do końca lipca uregulowali zaległości za groby, a niedługo potem przepadł.
- Za podwójny grób brał po 400 złotych. Kolejki się do niego ustawiały, żeby to wszystko popłacić - opowiada pan Andrzej, mieszkaniec Dłutowa.
- W ogóle był chytry na pieniądze. Na mszach bez skrępowania mówił, że życzy sobie, żeby to była msza szeleszcząca, a nie brzęcząca. Czyli żeby na tacę dawać banknoty - dodaje jedna z kobiet.
Aż pewnej nocy pod plebanię podjechał tir. Załadowano do niego całe wyposażenie plebanii. Tir odjechał, w ślad za nim proboszcz. Nie pożegnał się, nikomu nie powiedział, że odchodzi. - Organista mi mówił, że nawet kaloryfery pozdejmował i je zabrał, gniazdka ze ścian powyrywał - wtrąca inny mieszkaniec wsi.
Kuria łódzka w trybie pilnym musiała mianować nowego proboszcza. Został nim Zbigniew Dyks. O poprzedniku nie chce mówić i zbywa pytania wymówkami typu: "A może pan jest tajnym współpracownikiem?". Również kuria łódzka nie komentuje sprawy, a do policji nie wpłynęło żadne zawiadomienie o nieprawidłowościach w parafii.