Był spokojny, niedzielny wieczór. Mariola Kąkol (42 l.) ze Święciechowy krzątała się po domu i obmyślała, jak zaplanuje nadchodzący tydzień, gdy nagle rozległ się ogromny huk. Jej 16-letnia córka Joasia chciała przygotować sobie łóżko do spania i wchodząc do pokoju, zapaliła światło. Wtedy doszło do eksplozji.
Przeczytaj koniecznie: Duch męża uratował nas z pożaru
- Pobiegłam do tego pokoju, a to, co zobaczyłam, było przerażające - wspomina kobieta. - Moja córeczka cała płonęła: ręce, nogi, plecy miała w ogniu... - mówi kobieta, a po jej policzkach spływają łzy. Osoby, które stały wtedy najbliżej Joanny, czyli jej siostra i tata, też są poparzone. Ich stan jest jednak o niebo lepszy od Joanny.
Asia została przewieziona do poznańskiej kliniki, gdzie lekarze walczą o jej zdrowie: oparzenia zajmują aż 60 procent jej ciała. - Asia przeszła już jedną operację, ale przed nią jeszcze przynajmniej pięć - mówi Andrzej Przybył, wujek Asi, który teraz wszystkie swoje siły koncentruje na pomocy dziewczynie. Pomocy zresztą potrzebuje cała rodzina: ci ludzie w jednej chwili zostali bez dachu nad głową. Po eksplozji gazu ich rodzinny dom nadaje się tylko do rozbiórki.
- Wybuch spowodował zawalenie bocznej ściany budynku, naruszenie elementów konstrukcyjnych pozostałych ścian i dachu, nadpalona została jego konstrukcja, spaleniu uległo wyposażenie mieszkania - mówi Sławomir Brandt z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu. Wciąż nie wiadomo, jak doszło do eksplozji. Hipoteza mówi, że uszkodzona była rura doprowadzająca gaz do domu.
Patrz też: Prześlice: Nad naszą rodziną wisi klątwa
Każdy, kto chciałby wspomóc finansowo lub rzeczowo rodzinę Kąkolów, może telefonować do Andrzeja Przybyła pod numer 603-775-057, lub skontaktować się poprzez Internet: www.pomocdlaasi.lcc.org.pl