Zaginięcie nastolatek z Tryńcza. Znaleźli je w aucie na dnie rzeki NOWE FAKTY

Mieszkańcy Tryńczy są w szoku. Jeszcze wczoraj rano wierzyli, że dziewczętom nic się nie stało. Po prostu prysnęły z domu z kawalerami i tyle. Tylko rodzice nastolatek twierdzili, że to niemożliwe, bo żadna z nich nie oddaliłaby się bez uprzedzenia. Dziś jedni i drudzy pogrążeni są w żałobie. - Tryńcza takiej tragedii jeszcze nie widziała - mówią.

Dochodziła 12.00, gdy policjanci przeszukujący w piątek okolice Tryńczy zauważyli ślady kół, które urywały się na skarpie tuż nad rzeką. Czyżby należały do daewoo tico, w którym piątkę znajomych widziano późnym wieczorem 25 grudnia na stacji benzynowej w Wólce Małkowej, odległej od Tryńczy o kilka kilometrów? To trzeba było sprawdzić. Na miejsce wezwano strażaków i ciężki sprzęt. Badania sonarem potwierdziły, że w rzece jest auto. Potem pod wodę zeszli nurkowie, a po kolejnej godzinie na powierzchni ukazało się fioletowo-czarne tico.

- Leżało w rzece na dachu. W środku znaleźliśmy pięć ciał - mówi jeden z policjantów uczestniczących w akcji. Czy to na pewno poszukiwani? Wszystko na to wskazuje, ale śledczy potwierdzą to dopiero po identyfikacji.

Jak doszło do tragedii? Na razie więcej jest domysłów niż pewników. Wiadomo, że nastolatki wyszły z domów w poniedziałek o 16. Rodziców okłamały, że idą z kolegami na pizzę. Ale wiejska pizzeria Casablanca była przecież zamknięta! Z pewnością spotkały się z dużo starszymi od siebie kolegami - Bogusławem K. (27 l.) i Sławomi-rem G. (24 l.). Po co? Tu zaczynają się domysły. Obaj mężczyźni cieszyli się w okolicy złą sławą. Przy młodszym kilka razy znaleziono narkotyki. Czyżby właśnie dragi były celem spotkania? To mogłoby wyjaśniać przyczyny tragedii, ale przed sekcją zwłok każda hipoteza jest tak samo prawdopodobna.

Zobacz: Tajemnicze zaginięcie nastolatek z Tryńcza. Odnaleziono ciała