Wąż zaatakował w nocy z 20 na 21 sierpnia. 60-letni ochroniarz obchodził wówczas teren w pobliżu szpitala. Najprawdopodobniej nie zauważył gada i na niego nadepnął. Po chwili poczuł silne ukłucie w lewą nogę na wysokości kolana.
Początkowo zlekceważył to zdarzenie, ale noga zaczęła puchnąć i potwornie boleć, więc poszedł do lekarza pierwszego kontaktu. Ten stwierdził, że mężczyznę coś ugryzło. Przepisał maści i leki, które miały zmniejszyć opuchliznę. Ta jednak nie schodziła, a po czterech dniach stan mężczyzny zaczął się gwałtownie pogarszać. Ochroniarz trafił do szpitala WAM w Łodzi. Tam chirurdzy wycięli mu obumarłe już tkanki. Niestety, z pacjentem było coraz gorzej. Wystąpiła u niego niewydolność krążeniowa i oddechowa. Nerki oraz wątroba przestały funkcjonować. Mężczyzna został przeniesiony na oddział intensywnej terapii i podłączony do respiratora.
Ordynator oddziału skontaktował się ze swoim kolegą po fachu z kliniki chorób tropikalnych. Ten po obejrzeniu zdjęć rany stwierdził, że to ślad po ukąszeniu węża tropikalnego z rodziny zdradnicowatych, do których należy kobra. Tymczasem w Polsce nie ma surowicy na jad tego węża, dlatego lekarze mogą leczyć mężczyznę tylko objawowo.
Łódzka policja apeluje o ostrożność. Wąż najprawdopodobniej uciekł z czyjejś hodowli i wciąż może być na wolności.
Zobacz także: Rafalalę ugryzł w krocze wąż. Celebrytka ma szwy na przyrodzeniu