Walka Polaka z niemieckim Jugendamntem o prawo do pielęgnowania przy córkach najważniejszego dziedzica ojczyzny rozpoczęła się zaraz po rozpadzie jego małżeństwa z Niemką. Opiekę nad dziećmi przyznano matce, jednak sąd nie narzucił rodzinie żadnych ograniczeń językowych. Ojciec Iwony – Polonii (11 l.) i Justyny (13 l.) widywał dziewczynki tylko w obecności niemieckiego urzędnika.
Zobacz koniecznie: Niemcy dręczą Polaków
Kontakty Pomorskiego z dziewczynkami nie spodobały się jednak urzędowi w Hamburgu. Jugendamnt zabronił ojcu rozmawiać po polsku przy Iwonie i Justynie, które są także obywatelkami Niemiec. Tłumaczył przy tym, że nie ma współpracownika, który znałby polski i rozumiałby co Polak mówi do dzieci.
Bój z Niemcami o język
Oburzony tą decyzją nauczyciel- germanista wniósł sprawę do sądu w grudniu 2006 r. Domagał się przeprosin i 15 tys. euro odszkodowania. Proces został zawieszony, bo nie można było odnaleźć dokumentów będących dowodami na konflikt Polaka z Jugendamntem. Po trzech latach wojna Polaka z Niemcami wróciła na wokandę.
Patrz też: Niemcy chcą porwać mojego Jasia
Haniebny wyrok sądu zdaniem Pomorskiego nie pozostawia cienia wątpliwości, że nasi zachodni sąsiedzi posunęli się do szantażu językowego i wynarodowili dwie Polki. Mężczyzna, który kieruje w Niemczech Stowarzyszeniem „Rodzice przeciw Dyskryminacji Dzieci” nie zamierza jednak tak łatwo odpuszczać. Odwoła się do sądów wyższej instancji, a nawet do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Do czego jeszcze posuną się Niemcy, by nas stłamsić?