Wyluzowany, po europejsku uśmiechnięty polityk w towarzystwie współpracowników z Brukseli postanowił odprężyć się w modnej warszawskiej restauracji. A odprężał się bardzo długo (od 21.00 do 5.00), bardzo głośno (śpiewał przy akompaniamencie znajomego muzyka z zespołu Lady Pank) i bardzo niezdrowo (palił papierosa za papierosem, choć będąc w Sejmie, był za zakazem palenia w miejscach publicznych).
Żeby czas szybciej płynął, Cymański popijał piwko za piwkiem. Zrezygnował dopiero nad ranem, kiedy zrobiło się widno.
Za swoją postawę poniósł konsekwencje. Jak przyznał w rozmowie z "SE", zamiast wieczorem, dopiero następnego dnia pojechał pociągiem do domu.
- Nie jestem stałym bywalcem takich miejsc. Ale lubię od czasu do czasu tak usiąść i spotkać się ze znajomymi - przyznaje Cymański.
Jak widać, pewnych nawyków nie da się wyplenić. A przy takiej kasie, jaką dostaje europoseł z Brukseli (ok. 35 tys. zł), te same nawyki wręcz kwitną...