Jest kwiecień 2010 roku. Kilka dni po katastrofie smoleńskiej. Generał Sławomir Petelicki ujawnia, że politycy partii rządzącej dostali SMS o treści: "Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił". Zdaniem Petelickiego autorem SMS-a miał być ktoś z trójki: premier Donald Tusk (55 l.), szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski (44 l.) bądź rzecznik rządu Paweł Graś (48 l.). Politycy PO stanowczą zaprzeczają tym oskarżeniom.
- Kiedyś popierałem Platformę, ale widząc zakłamanie rządu, nie mogę milczeć. SMS do członków Platformy świadczy o tym, że premier Tusk spanikował i autentycznie się przestraszył - mówił wtedy gen. Petelicki.
O tym, że Petelicki mógł mieć wtedy rację, mówi dzisiaj były szef Biura Ochrony Rządu płk Antoni Pawlikowski (43 l.), który sam krytykował zabezpieczenie lotu do Smoleńska i organizację prezydenckiej wizyty. - To niepokojące, że samobójstwo popełnia generał, twórca jednostki GROM, ostro wypowiadający się w sprawie nieprawidłowości przy locie do Smoleńska. Ten wątek prokuratura szczególnie powinna zbadać. Gen. Petelicki dysponował ogromną wiedzą, która często była dla rządzących niewygodna. Potrafił mówić o tym wprost - stwierdza płk Antoni Pawlikowski.
Innego zdania jest wysoki rangą oficer służb specjalnych, który chce pozostać anonimowy. Jego zdaniem Petelicki był sfrustrowany, bo liczył na władzę i duże wpływy. - Sławek był rozgoryczony tym, że PO go od siebie odepchnęła. Liczył początkowo na stanowisko wiceministra obrony narodowej, później na doradcę w ministerstwie. Kiedy nie otrzymał żadnego ze stanowisk, zaczął krytykować rząd i ówczesnego szefa MON Bogdana Klicha - mówi nam nasz informator.