Z naszych informacji wynika, że generał strzelił sobie w skroń. - Ofiara miała ranę postrzałową, wlotową i wylotową. Na miejscu zabezpieczono broń i jedną łuskę - wyjaśnia Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Śledztwo ruszyło wczoraj, wstępnie przyjęliśmy, że było to samobójstwo, ale kwalifikacja może się oczywiście zmienić w toku postępowania - dodaje.
Miał tylko jeden nabój
Generał strzelił do siebie z prywatnego pistoletu niemieckiej firmy Heckler & Koch, takiego samego używają służby specjalne. Śledczy ustalają, czy generał zabrał broń ze sobą, wychodząc z mieszkania, czy też miał ją w samochodzie, co potwierdzałoby tezę o zaplanowanym samobójstwie. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, w pistolecie był tylko jeden nabój.
Przeprowadzili sekcję zwłok generała
Zadanie, które stoi przed Prokuraturą Okręgową w Warszawie, nie jest łatwe. Mimo że ekskluzywny apartamentowiec, w którym mieszkał generał, naszpikowany jest kamerami, to monitoring nie obejmuje miejsca, w którym zginął Petelicki. Wczoraj w zakładzie medycyny sądowej biegli patolodzy przeprowadzili sekcję zwłok zmarłego. Jej wstępne wyniki będą znane dziś, na dokładne trzeba będzie poczekać kilka tygodni.
- Nie spodziewamy się, żeby sekcja wykazała cokolwiek innego, niż wiemy już teraz. Dopiero dokładniejsze badanie może potwierdzić tezę np. o rozwijającej się chorobie - tłumaczy jeden ze śledczych zajmujących się sprawą. Petelicki nie zostawił żadnego listu, a żonie tuż przed śmiercią powiedział jedynie, że schodzi do samochodu.
- Widziałem go ostatnio dwa tygodnie temu. Rozmawialiśmy o sporcie, o piłce nożnej. Generał żartował, śmiał się, zapowiadał, że będzie kibicował naszej drużynie na EURO. Wtedy widziałem go ostatni raz - opowiada kioskarz z ulicy Tagore.