Najbliżsi Anny Walentynowicz - syn Janusz i wnuk Piotr - są wstrząśnięci. - Ciało, które zostało wyjęte z grobu, a które znajduje się na stole sekcyjnym, nie jest ciałem mojej mamy, śp. Anny Walentynowicz, które rozpoznałem w Moskwie - oświadczył syn. - Nie rozpoznałem, aby to było ciało mojej babci - twierdzi wnuk. Ekshumacja na gdańskim cmentarzu na Srebrzysku odbyła się w poniedziałek. - Już podczas badań wiedziałem, że to nie jest babcia - mówi nam Piotr Walentynowicz. Według niego wczoraj zostało to potwierdzone przez bardziej szczegółowe analizy. Gdzie jest więc ciało Anny Walentynowicz? Najprawdopodobniej zostało pochowane w Warszawie na cmentarzu Powązkowskim w grobie Teresy Walewskiej-Przejałkowskiej (73 l.), działaczki Rodzin Katyńskich. Zwłoki z tego grobu też zostały wydobyte. Dziś mają być poddane analizie.
- Mamy nadzieję, że ta kobieta z Powązek okaże się naszą mamą i babcią - mówi nam Piotr Walentynowicz. Wczoraj zapytaliśmy go, jak czuje się, kiedy już wie, że w grobie nie leży jego babcia, ale obca mu osoba. - Przede wszystkim nie rozumiemy tego, jak mogło dojść do pomyłki. Z tego, co wiem, tato rozpoznał w Moskwie swoją mamę bez problemu. To, co się później stało, pokazuje, jaka była obojętność, niedbalstwo, niechlujstwo Rosjan podczas obchodzenia się z ciałami. Czy wrzucali do trumny ciała, jak popadło? Wygląda na to, że tak. Inaczej można było uniknąć historii z zamianą ciał. Najgorsze w tym jest to, że polskie władze nie reagowały wówczas na to - mówi wzburzony Piotr Walentynowicz.