Kamil Durczok (47 l.) trafił do szpitala dwa tygodnie temu po audycji radiowej, w której musiał tłumaczyć się z zarzutów o molestowanie i mobbing. Wczoraj do "Super Expressu" wysłał specjalne oświadczenie.
- Po opuszczeniu szpitala, gdzie przebywałem przez ostatnie 10 dni i gdzie zgodnie z zaleceniami lekarzy byłem pozbawiony dostępu do informacji, poznałem skalę emocji wokół mojej osoby. W moim przekonaniu wszystkie negatywne reakcje zostały wywołane publikacjami i atakiem tygodnika. Wobec przekroczenia granic prawnych i etycznych postanowiłem podjąć zdecydowane działania. Do sądów skierowane będą stosowne pozwy, a do prokuratury odpowiednie zawiadomienia - informuje.
I zapewnia, że będzie walczył o dobre imię. - "Fakty" TVN to 9 lat mojego życia i ciężkiej pracy. To zespół wspaniałych ludzi, których cenię i lubię. Wspólnie odnieśliśmy niekwestionowany sukces. Ale mam świadomość, że dopóki nie odzyskam dobrego imienia naruszonego przez oszczerstwa "WPROST", wywołane przez tygodnik zamieszanie utrudnia normalną pracę moim koleżankom i kolegom z Redakcji. Nie mogę pozwolić na taką sytuację. Dlatego dziś oddałem się do dyspozycji Zarządu TVN. Niezmiennie jestem także gotów i liczę na możliwość spotkania z członkami specjalnej niezależnej komisji powołanej w celu zbadania zarzutów dotyczących mobbingu i molestowania w TVN - podsumowuje Kamil Durczok.
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Czytaj: Magdalena Środa o aferze Durczoka: W USA dziennikarze po wpadce odchodzą sami [WYWIAD]