- To bardzo prawdopodobne. Tak to właśnie może wyglądać - przyznaje profesor Jan Rozmarynowski (73 l.), oceanograf i podróżnik. I dodaje, że tsunami w naszym kraju to nic nowego. Gigantyczne fale nawiedzają Polskę raz na około 250 lat. - Ostatnie było w Kołobrzegu w 1779 roku, a wcześniej w Darłowie w 1497 roku - zaznacza. Tsunami z 1479 roku wyrzuciło daleko w głąb lądu cztery wielkie statki. Jeden z nich został znaleziony kilka kilometrów od linii brzegowej. Gdy woda opadała i sytuacja się uspokoiła, na polach i w ogrodach znajdywano morskie ryby.
Teraz straty będą nieporównanie większe. Gigantyczne fale od razu zabiją kilkadziesiąt tysięcy osób. Tych, którzy ocaleją, czeka jednak równie okrutny los. Jak dowiedzieliśmy się w gdańskim magistracie, miasto nie posiada hermetycznych schronów. Na wypadek trzęsienia ziemi władze radzą chować się w piwnicach i tunelach. Takie schronienie nie gwarantuje jednak ratunku przed wodą. A ta, napływając do miasta, będzie stopniowo zalewać właśnie podziemne pomieszczenia, tunele i ciągi kanalizacyjne.
- Najlepiej byłoby wcześniej wyjechać w głąb lądu - sugeruje profesor. - Ale nie wiadomo, jak tam będzie wyglądał koniec świata. Więc nie wiadomo, co lepsze - dodaje.
Mimo braku perspektyw na przeżycie kataklizmu gdańszczanie zaskakują pogodą ducha. - Nigdzie przed końcem świata nie zamierzam uciekać - mówi Aleksandra (24 l.), kelnerka w jednym z trójmiejskich lokali.
- Gdy nadejdzie tsunami, zamknę się w knajpianej piwniczce, gdzie trzymamy najlepsze alkohole, i będę ich kosztować do woli - zapowiada kobieta.
Władze Gdańska do przerażonych mieszkańców: Ukrywajcie się w tunelach i piwnicach
Władze Gdańska z prezydentem Pawłem Adamowiczem (47 l.) na czele przyznają, że miasto nie ma przygotowanych schronów na koniec świata, który ma nastąpić
21 grudnia. Wielkie schrony budowano tuż po II wojnie światowej, ale są zniszczone albo używane jako pomieszczenia zapasowe i magazyny. Nie do użytku dla ludzi. - W razie nagłego kataklizmu za chwilowe schrony dla ludności służyć mogą wszelkie przejścia i tunele podziemne w mieście - tłumaczy Michał Piotrowski (35 l.) z biura prasowego gdańskiego magistratu. - Ale przed końcem świata, niestety, nic nas nie uratuje... - przyznaje.