Watykan zaakceptował zmiany w pogrzebach, które wprowadza dokument Episkopatu Polski z 2009 roku. Jak czytamy w "Gazecie Wyborczej" od października zaczną obowiązywać nowe zasady pogrzebów zmarłych w obrządku katolickim.
Zgodnie z rewolucyjnymi wytycznymi nieboszczyk musi leżeć w trumnie w czasie gdy kapłan odprawia mszę świętą. Dopiero po nabożeństwie rodzina może przewieźć zwłoki do krematorium gdzie ciało zostanie spiopielone. Prochy zmarłego w urnie zostaną złożone w grobie.
W kościele ciało w trumnie, na cmentarzu może być w trumnie
"Jeśli ciało zmarłego będzie skremowane, obrzędy pogrzebowe z udziałem rodziny i wspólnoty parafialnej powinny być odprawione przed kremacją (...)Po kremacji urnę należy złożyć w grobie lub w specjalnym kolumbarium, czemu towarzyszyć powinna jedynie najbliższa rodzina" - to fragment dokumentu.
A co jeśli rodzina chce od razu skremować członka rodziny? Tu mogą niestety pojawić się problemy, bo kapłan teoretycznie może odmówić odprawienia liturgii. Duchowni uspokajają, że w takich przypadkach parafie na pewno pójdą rodzinom na ustępstwa, ale dopiero czas pokaże jak będzie w praktyce.
Dlaczego kościół katolicki wprowadza zmiany i czemu kapłan nie może odprawić mszy nad prochami? Księża tłumaczą, że chodzi o to, iż podczas pogrzebu oddaje się cześć ciału, a nie prochom zmarłego.
Już w 1977 r. watykańska Kongregacja Sakramentów i Kultu Bożego wyjaśniała: prochy nie oddają idei "snu" w oczekiwaniu zmartwychwstania - podaje gazeta.
Dla rodziny zmiany w pogrzebach wiązać się oczywiście będą z WIĘKSZYMI WYDATKAMI. Trzeba będzie bowiem zapłacić za pochówek, trumnę, urnę i kremację. Jeśli chodzi o trumnę to kreamatoria też mają swoje wytyczne. Muszą być z surowego drewna, bez metalowych okuć. Te wystawiane w kościołach są inne, bardziej ozdobne, więc dojdzie być może nawet do tego, że trzeba będzie kupić dwie trumny. Poza tym na spopielenie zwłok czeka się nawet dobę.