Krzysztof Piesiewicz, po latach milczenia, znów pojawia się w mediach. W RMF FM rozmawiał we wtorek rano z Konradem Piaseckim o nowej książce, którą wydał, pt. "Skandalu nie będzie". Jak sam mówi, próbuje w niej opowiedzieć 60 lat swojego życia.
Jak pisze portal NaTemat.pl, książka to wywiad-rzeka. Skandalowi związanemu z publikacją filmu pokazującego Piesiewicza w kobiecej sukience wciągającego biały proszek, poświęca jednak zaledwie trzy strony.
ZOBACZ: Śledczy muszą jeszcze raz zająć się filmem, na którym senator Piesiewicz wciąga proszek
Co dziś mówi o tamtych wydarzeniach?
"To była zaplanowana akcja. Obudziłem się nieprzytomny, usmarowany szminką. Nie wiedziałem, co się dzieje. Nikt nie chce się znaleźć w sytuacji, w której ktoś go nieprzytomnego ubiera w sukienkę. Kiedy mi to zaproponowano, zapłaciłem za płytę z kompromitującym mnie filmem. Wtedy jeszcze nie było mowy o szantażu. Nigdy nie przywiązywałem wagi do szmalu. Oddałem im wszystko, co miałem" – opowiadał w "Kontrwywiadzie" Konradowi Piaseckiemu.
I podsumowuje: – Zawiadomiłem policję, kiedy szantaż się pojawił. Pani, która mnie nagrała, krzyczała pod moim domem: tu wkrótce będą wszystkie telewizje świata! Ufność zawsze była moją siłą. Dziś wiem, że świat się zmienił, że powinienem być bardziej czujny.
Przypomnijmy, pod koniec 2009 roku "Super Express" ujawnilił nagrania, na których widać było, jak znany opozycyjny prawnik, scenarzysta, a także ówczesny senator PO, wciąga przez zrulowany banknot biały proszek. W rozmowie z "Super Expressem" polityk przyznał, że w swoim życiu zażywał kokainę, twierdził jednak, że na nagraniu nie ma narkotyków, ale rozdrobnione lekarstwa. Sprawą zainteresowała się prokuratura. Polityk został oskarżony m.in. o posiadanie narkotyków i udzielanie ich innym osobom. Proces trwa.