Marcin Korolec przeprasza. Nauczyliśmy ministra segregować śmieci!

2013-07-05 5:10

Można? Można! Minister środowiska Marcin Korolec (45 l.) udowadnia, że segregowanie śmieci jeśli się chce, wcale nie jest takie trudne. W końcu nauczył się tego w ciągu jednego dnia! Z pewnością zmobilizował go artykuł w "Super Expressie"! Bo my jednoznacznie udowodniliśmy, że szef resortu, który wprowadził restrykcyjne przepisy dla Polaków, sam się do nich nie stosuje i nie segreguje odpadków!

Puszki, szklane butelki, a nawet zawierająca niebezpieczną dla ludzkiego życia rtęć żarówka! To tylko niektóre z zaskakujących odpadków, jakie w pierwszych dniach po wprowadzeniu ustawy śmieciowej znaleźliśmy w koszu ministra. A przecież zgodnie z wprowadzonymi przez niego przepisami takie odpadki powinny znaleźć się w osobnych pojemnikach! Szczególnie że minister niczym nie różni się od zwykłych obywateli, których do segregacji przymusił olbrzymimi opłatami!

>>> Przez ministra utoniemy w śmieciach! Marcin Korolec się cieszy

Początkowo minister szedł w zaparte i nie chciał się przyznać do błędu. Na szczęście w końcu potrafił uderzyć się w pierś i przeprosić za nieposegregowane odpady.

- Moim błędem jest to, że do czegoś takiego doszło. Przepraszam - mówił Korolec. - 1 lipca to początek wakacji. Mam czwórkę dzieci. W domu było zamieszanie w związku z ich wyprawianiem na wakacje. To się nie powinno zdarzyć. To mój błąd. Muszę się bardziej dyscyplinować - tłumaczył minister.

Minister Korolec pokazał swój śmietnik

Zapewniał też, że śmieci stara się segregować. I na dowód zaprosił nas do swojego warszawskiego domu. I faktycznie okazało się, że po naszym artykule jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki jego pojemnik na odpady segregowane zapełnił się po brzegi.

Minister pokazał też rachunek, że płaci za wywóz posegregowanych nieczystości. - Segreguję śmieci już od jakiegoś czasu. Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania odbiera ode mnie worek z surowcami wtórnymi. Rozdzielam papier, szkło i metale - zapewnia Korolec.

W trakcie kontroli u ministra wręczyliśmy mu też drobny upominek. Zużytą żarówkę, którą pochopnie wyrzucił do worka z odpadkami. Teraz ma ona trafić tam, gdzie jej miejsce, czyli do punktu odbioru elektrośmieci.

Dymitr Gryszczuk (75 l.) z Białegostoku:
- Ja odpady segreguję, bo uważam, że szkoda wyrzucać rzeczy, które można jeszcze przerobić na coś pożytecznego. Ale mnie do pana ministra środowiska daleko i muszę robić to, co mi każe.

Michalina Piasecka (77 l.) z Warszawy:
- Na stołecznej Ochocie śmieci segregujemy od lat. Osobno wrzucamy plastik, papier, szkło. Ale to pan minister środowiska, nie my, powinien świecić Polakom przykładem.

Lucjan Kościuch (81 l.) z Białegostoku:
- Chcę segregować odpady. Miesięczna opłata za wywóz śmieci wzrosła mi z 54 zł do 84 zł, bo ktoś wymyślił, że ilość śmieci zależy od metrażu domu, a nie od liczby mieszkańców. A przecież ja mieszkam tylko z żoną!

Jakub Wrona (35 l.) z Wrocławia:
- To tak mamy segregować śmieci?! To Polacy składują śmieci, nie mają gdzie ich wyrzucać, czekają na to, żeby mogli dostosować się do ustawy, a tu proszę! Sam minister, który tworzył ustawę, tak się z niej wywiązuje. Dobrze, że pouczyliście ministra. Bo skoro on tak robił, to i ja bym nie segregował śmieci i kary za to też nie płacił.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki