- Wiedziałem o chorobie profesora, może nawet spodziewałem się, że umrze. Ale jeszcze nie teraz! Za tydzień są imieniny profesora. My, jego pacjenci, zawsze o nich pamiętaliśmy, staraliśmy się z nim spotykać... Był dla nas najbliższą osobą. A on mówił nam za każdym razem: "Jesteście moimi największymi przyjaciółmi" - opowiada Tadeusz Żytkiewicz (82 l.), najsłynniejszy bodaj pacjent Religi.
Pan Żytkiewicz wyciąga z szafy słynne zdjęcie dla magazynu "National Geographic", które w 1987 roku obiegło cały świat. Profesor siedzi wyczerpany na sali operacyjnej, w tle śpi zmęczony asystent profesora. A na stole operacyjnym leży on - Tadeusz. - To zdjęcie jest dla mnie najcenniejszą pamiątką - mówi Tadeusz Żytkiewicz.
"Jesteście moimi największymi przyjaciółmi" - powtarzał swoim pacjentom na spotkaniach po latach. Większości dał nowe życie na długie lata. Jego pierwsi pacjenci żyją z przeszczepionym sercem już ponad dwadzieścia lat! - I mam nadzieję na więcej - podkreśla Tadeusz Żytkiewicz. - Ta fotografia przypomina mi, że każdy dzień mojego życia jest podarowany przez profesora. On uratował mi życie, kiedy inni lekarze mówili, że nic się nie da zrobić. Miałem wtedy 61 lat i według medyków byłem za stary - opowiada. Pamięta króciutki list, który wtedy napisał do Zbigniewa Religi: "Jestem nauczycielem chorym na serce. Proszę o pomoc". Była wiosna 1987 roku. Profesor Zbigniew Religa był już sławny. Dwa lata wcześniej przeprowadził pierwszą w Polsce udaną transplantację serca. Stał się legendą i ostatnią deską ratunku dla wielu chorych. - Natychmiast przyszła odpowiedź: "Proszę przyjechać na konsultacje"... - wspomina Żytkiewicz. Pojechał, operacja się udała. Jeszcze do 2000 roku pan Tadeusz uczył młodzież historii w warszawskim liceum im. Wyspiańskiego. W niedzielę, kiedy usłyszał o śmierci Zbigniewa Religi, natychmiast zatelefonował do swojego kolegi, Jerzego Badurskiego (61 l.) z Dąbrowy Górniczej (woj śląskie). Los zetknął ich za sprawą profesora. Pan Jerzy również jest po przeszczepie serca. Był operowany w tym samym roku co pan Tadeusz. - Nie mam żadnych wątpliwości, profesor Religa podarował mi drugie życie - wyznaje Jerzy Badurski. - To straszna wiadomość. Ja i moi przyjaciele, którym pomógł, do końca liczyliśmy, że wygra. Bo to właśnie on nas nauczył tego optymizmu. Powtarzał, kiedy wyczuwał w nas zwątpienie, że chorobie nie można się poddawać. Pamiętam, z jakim przekonaniem mówił do mnie: "Jeszcze będzie pan spacerował po lesie". Wiedział, że jestem zapalonym grzybiarzem - opowiada pan Jerzy. - Dziś nie tylko zbieram grzyby, ale i chodzę po górach - dodaje. Wspomina też jeszcze jedną sytuację, za którą jest wdzięczny całym sercem Zbigniewowi Relidze. Pomógł mu w powrocie do pracy. - Przed operacją pracowałem w Hucie Bankowa. Po przeszczepieniu serca nikt tam mnie już nie chciał. Po prostu bali się odpowiedzialności. Wspomniałem kiedyś o tym profesorowi. Napisał coś w rodzaju "listu żelaznego" i praca się znalazła. Nie zapomnę mu tego nigdy - mówi Tadeusz Żytkiewicz i ociera łzy płynące po policzkach.