Pomoc jednak nie nadeszła. Żaden z urzędników nie zainteresował się jego losem. Mężczyzna skonał z głodu na schodach urzędu.
Ten dramat w ogóle nie powinien się wydarzyć! W czwartek, 24 czerwca Remigiusz Thiede z Bagniewa pod Bydgoszczą (kujawsko-pomorskie) spakował najpotrzebniejsze rzeczy, wziął do ręki koc, mały tobołek i wyruszył do Urzędu Gminy w Pruszczu. Przed drzwiami budynku zrobił sobie legowisko. I zapowiedział, że zostanie pod urzędem i będzie protestował tak długo, aż w końcu ktoś zainteresuje się jego sprawą. - Skoro mam zdechnąć z głodu, to zdechnę tutaj, pod drzwiami tego urzędu. Psy mają lepiej w życiu niż ja, bo one nie są przynajmniej głodne - mówił przez łzy zdesperowany mężczyzna.
Powodów do rozpoczęcia rozpaczliwego protestu głodowego pan Remigiusz miał przynajmniej kilka. Mężczyzna utrzymywał się ze skromnej renty socjalnej w wysokości 444 złotych. Tyle tylko, że na same leki wydawał 300 złotych miesięcznie. - Tata był bardzo chory. Cierpiał na cukrzycę, miał chore serce i przepuklinę. Musiał jeździć na zabiegi do Bydgoszczy. Ale nie miał na to pieniędzy, dlatego czekał na rentę socjalną jak na zbawienie. Gdy ostatnio nie dostał jej na czas, postanowił zaprotestować - mówi Sylwia Wróblewska (27 l.), córka pana Remigiusza.
Gdyby tego było mało, w lutym ubiegłego roku pan Remigiusz wygrał z ZUS-em sprawę w sądzie o przyznanie mu innej renty - ze względu na fatalny stan zdrowia i brak możliwości podjęcia pracy. Niestety, ZUS znowu nie wypłacił mu pieniędzy.
Załamany mężczyzna miał dosyć upokorzeń, ciągłego żebrania na jedzenie i leki. Myślał, że protestem głodowym coś wskóra, ale nie spodziewał się, że urzędnicy będą aż tak bezduszni... Organizm schorowanego 60-latka nie wytrzymał próby. Pan Remigiusz skonał 5 lipca, po 10 dniach głodówki. Jego ciało znalazł urzędnik, który jako pierwszy przyszedł do pracy.
Teraz urzędnicy tłumaczą, że interesowali się panem Remigiuszem, ale przeszkadzały im procedury.... - Jak on się położył pod urzędem, to napisałem pismo do policji. Oni mi odpisali, że skoro mężczyzna nie łamie prawa, to nic oni nie mogą zrobić - tłumaczy się Franciszek Kosowski (56 l.), wójt gminy Pruszcz. Nagle odezwał się też ZUS. - Sąd apelacyjny nie przekazał nam jeszcze akt sprawy - tak Alina Szałkowska (42 l.), rzecznik prasowy bydgoskiego ZUS-u, tłumaczy, dlaczego pan Remigiusz nie dostał pieniędzy.
- Tata skonał z głodu pod urzędem jak pies - córki pana Remigiusza z trudem wypowiadają kolejne słowa. - Chcemy, aby w tej sprawie zostało przeprowadzone śledztwo - mówią kobiety. Bulwersującą sprawą już zajęła się prokuratura.
Oświadczenie ZUS:
Mimo przedstawionych autorowi inkryminowanej publikacji przez Oddział ZUS w Bydgoszczy szczegółowych wyjaśnień w kwestii świadczeń z ubezpieczeń społecznych przysługujących zmarłemu Remigiuszowi Thiede, autor posłużył się w publikacji jawną nieprawdą. Wbrew bowiem zawartym w artykule informacjom Pan Remigiusz Thiede nigdy nie pobierał z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych renty socjalnej, co więcej - nigdy o takie świadczenie nie występował. ZUS nie mógł też wypłacić zmarłemu mężczyźnie przyznanego przez sąd okręgowy świadczenia, gdyż sam zainteresowany odwołał się od wyroku tegoż sądu, wstrzymując tym samym możliwość wypłaty. Wojciech Andrusiewicz |