- Najgorsze w tym jest to, że armia urzędników będzie rosła i znowu trzeba będzie podnosić podatki - prognozuje ekspert. Podczas gdy rząd szuka oszczędności i pomysłów, jak załatać rosnącą dziurę budżetową, w kraju... przybywa urzędników. "Tylko w ostatnich dwóch latach w administracji państwowej i w samorządach przybyło około 70 tys. urzędników" - podliczyła "Rzeczpospolita". To całkiem sporo.
Miliardy na biurokrację
Prof. Krzysztof Rybiński (44 l.), rektor Szkoły Wyższej Ekonomiczno-Informatycznej w Warszawie, który od lat bada polską biurokrację, twierdzi, że jesteśmy pod tym względem przodownikami w Europie. - Tak szybko jak w Polsce przybywa urzędników tylko na Słowacji - mówi ekonomista. Szybko wyliczył też, ile nas to kosztuje - pensje dla 70 tys. nowych urzędników, którym przeciętnie płacimy po 5 tys. zł miesięcznie, to prawie 3,5 mld zł rocznie. - Czyli niewiele mniej niż planowane 5 mld zł wpływów z podwyżki VAT - podpowiada prof. Rybiński.
Przeczytaj koniecznie: Rośnie armia urzędników. Rząd Tuska zatrudnił ich dwa razy tyle niż 2 lata temu
Obiecanki cacanki
Jeszcze kilka miesięcy temu rząd rząd chciał ograniczyć o 10 proc. liczbę urzędasów. Ale prezydent nie zgodził się na taką ustawę. Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, w najbliższym czasie Platforma Obywatelska nie podejmie tego tematu.
Czyli urzędników będzie przybywać? - Oczywiście. Brytyjski ekonomista Cyryl Parkinson dowiódł na początku ubiegłego wieku, że nie ma żadnej zależności pomiędzy liczbą urzędników a ilością wykonywanej pracy. Obawiam się, że będzie ich przybywać bez względu na to, czy pracy będzie więcej, mniej, czy też nie będzie jej w ogóle. Czasem jak załatwiam sprawę w urzędzie, to myślę sobie, że większość ich pracowników jest chyba po to, by przysparzać sobie nawzajem pracy, jedni drugim - mówi profesor. Urzędasów więc przybędzie. A za moment rząd pewnie znów podwyższy nam podatki...
Mieczysław Łuczak (56 l.), poseł PSL: To przez samorządy
- Rząd ma przecież niewielki wpływ na zatrudnianie nowych urzędników. To nie jest tak, że ministrowie tworzą nowe miejsca pracy dla swoich znajomych. Za to odpowiedzialne są głównie samorządy, na które administracja centralna nie może wpłynąć i wymusić zmniejszenia liczby etatów. Do tego dochodzą dziwne przepisy, według których władze lokalne muszą pisać różne sprawozdania, np. do GUS. A do tego potrzebni są przecież ludzie.
Jarosław Zieliński (51 l.), poseł PiS: Wielki skandal
- To jest jeden wielki skandal. Mamy kryzys, rząd podnosi podatki, wszystko drożeje, ale nikt nie walczy z rosnącą liczbą urzędników, których utrzymanie pochłania gigantyczne środki z budżetu. Może i można by było to wybaczyć, gdyby ich liczba przekładała się na jakość urzędów. Jednak machina biurokratyczna się rozrasta, utrudniając życie wszystkim, a jakość pracy urzędników pozostawia wiele do życzenia.
Wiesław Szczepański (51 I.), poseł SLD: Zatrudniają swoich
- Rząd od trzech lat walczy z urzędnikami, ale ich... przybywa. To trudne do zrozumienia zjawisko tłumaczyć może chyba tylko zatrudnianiem w różnych instytucjach swoich znajomych. Zapowiadano 10-procentowe cięcia, więc jeśli do nich dojdzie, to będziemy mieć tyle samo urzędników, co w 2007 r, kiedy Platforma zaczynała rządy. Paranoja.
Waldy Dzikowski (52 l.), poseł PO: Mamy nowe zadania
- Rzeczywiście, urzędników nie ubywa. Ale związane to jest głównie z funduszami unijnymi, dzięki którym powstają nowe miejsca pracy i które umożliwiają zatrudnianie nowych osób w administracji. Polska staje przed nowymi zadaniami, realizowane są nowe programy, które wymagają zwiększenia zatrudnienia w tym obszarze. Jednak mamy kryzys, trzeba oszczędzać, więc Platforma będzie walczyła z rozrostem biurokracji.
Tak wzrastała liczba urzędników od 1999 roku (dane w tysiącach):