"Widziano go na peronie we Włoszczowej, jak zmagał się z Ruskimi, ale dał radę" - tak Palikot kpił na swojej stronie internetowej. Jego "dowcip" rozjuszył posła PiS Krzysztofa Lipca (51 l.), który doniósł na kontrowersyjnego posła PO do prokuratury.
Zachowanie Palikota do głębi poruszyło też najbliższych Przemysława Gosiewskiego, a zwłaszcza jego żonę Beatę. - Ktoś powiedział mojemu małemu synowi, że jego ojciec żyje i widziano go we Włoszczowie. Nie zrozumiał złośliwości i przez chwilę myślał, że tata naprawdę wróci... - opowiada łamiącym się głosem wdowa po pośle PiS.
Sama, co zdaje się zrozumiałe, nie przebiera w słowach, mówiąc o Palikocie. - To człowiek bez przyzwoitości. Bestia bez zasad, dla której nie ma żadnych świętości - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Gosiewska. - Wiem, czemu tak robi. Ale w swojej cynicznej grze obliczonej na zdobywanie poparcia i odwracanie uwagi od wyjaśniania przyczyn katastrofy zapomina, że nie opowiada się przeciwko politykom. A za cel ataków obrał sobie moje nieletnie dzieci! Czy tak właśnie ma wyglądać psychologiczne wsparcie, jakie po katastrofie obiecał nam rząd? - pyta Gosiewska.