Założył czapkę i stracił pamięć!

2009-06-08 9:00

Czy ktoś zastraszył strażnika miejskiego? To podejrzenie graniczy z pewnością, bo... takiej afery w Łodzi jeszcze nie było! Najpierw szanowany w całym kraju prezydent miasta Jerzy Kropiwnicki (64 l.) użył rynsztokowego języka i nazwał strażnika miejskiego "ch...", bo ten nie miał czapki na głowie, co potwierdzają świadkowie. A teraz strażnik gwałtownie zaprzecza, że został zbluzgany.

- Prezydent nie użył wobec mnie wulgarnych słów - oznajmił Konrad Marczak (32 l.). Najciekawsze w całej "aferze czapkowej" jest jednak to, że najpierw strażnik złożył swoje oświadczenie, a chwilę później poinformował media, że bardzo zależy mu na pracy w straży miejskiej!

- Do kur... nędzy! Jak was potrzeba, to was nie ma. Gdzie masz ch... czapkę?! - grzmiał w stronę strażnika wyraźnie zdenerwowany Jerzy Kropiwnicki. Co mogło aż tak wzburzyć na co dzień spokojnego prezydenta? Kropiwnicki wpadł w szał, bo w trakcie oficjalnych uroczystości na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi z ust jednego z mieszkańców usłyszał, że za jego kadencji nic się w mieście nie zmieniło. Swoją wściekłość prezydent postanowił wyładować na Bogu ducha winnym strażniku. Skandal z udziałem prezydenta opisał łódzki "Express Ilustrowany", a przerażeni incydentem współpracownicy Kropiwnickiego zaczęli nerwowo szukać dowodów zajścia, najlepiej w postaci nagrania.

Sam prezydent przesłał nawet list do mediów, w którym pisze: "Nie sądzę, bym nazwał strażnika ch... jak sugeruje autor notatki". Kropiwnicki zaapelował także, by ujawniono taśmę z nagraniem jego wypowiedzi.

Kiedy po kilku dniach okazało się, że nikt takich nagrań nie ma, kierowany przez Kropiwnickiego Urząd Miasta Łodzi zorganizował konferencję prasową... zbesztanego przez prezydenta strażnika. Konrad Marczak, w obecności swojego przełożonego i rzecznika prezydenta, wygłosił tylko jedno, ale jakże zaskakujące zdanie: - Prezydent nie użył wobec mnie wulgarnych słów - stwierdził i odmówił odpowiedzi na pytania. I choć amnezja strażnika może być co najmniej zastanawiająca, to jego koledzy z pracy nie mają wątpliwości: - Wystraszył się, że go zwolnią - komentują straż-nicy miejscy. Sam Marczak mimowolnie potwierdził te słowa, mówiąc: - Bardzo zależy mi na pracy w straży miejskiej.

Radni Platformy Obywatelskiej już zawiadomili prokuraturę o możliwości wywierania nacisków na upokorzonego strażnika - tym bardziej że do śledczych zgłaszają się świadkowie, którzy potwierdzają, iż Kropiwnicki użył wobec niego wulgaryzmów. A to podpada pod paragraf o znieważeniu funkcjonariusza na służbie. Prezydentowi Łodzi może grozić za to do roku więzienia.

Kalendarium afery czapkowej

1.06.2009
W trakcie odsłaniania hydrantów z wodą pitną na ulicy Piotrkowskiej do prezydenta Łodzi podchodzi mężczyzna, który zarzuca mu zaniedbywanie spraw miasta. Wściekły prezydent wyładowuje swoją złość na straż-niku miejskim, wyzywając go od ch...

2.06.2009
Prezydent wysyła do mediów list: "Nie przeczę, byłem zdenerwowany zachowaniem mężczyzny (w stanie wskazującym), który próbował obrazić mnie osobiście. Użyłem ostrych słów".

3.06.2009
Zbesztany strażnik nie pojawia się w pracy. Oficjalnie odbiera wolne.

4.06.2009
Urząd Miasta Łodzi organizuje konferencję prasową upokorzonego strażnika, w trakcie której ten zaprzecza, by Kropiwnicki go obraził. - Bardzo zależy mi na pracy w straży miejskiej - dodaje.

5.06.2009
Politycy PO składają do prokuratury zawiadomienie w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa wywierania nacisków na upokorzonego strażnika. Do prokuratury zgłaszają się świadkowie, którzy potwierdzają, że Kropiwnicki używał wobec niego wulgarnych słów.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki