Jak podało Radio RMF FM, to właśnie sędzia ujawniła dane świadka, który wskazał Jacka T. jako podejrzanego o podpalenie w weekend 7 aut w centrum stolicy. Jak ustalił "Super Express", wcześniej śledczy chronili tożsamość zeznającej osoby.
- Okazanie odbywało się przez lustro weneckie - tak, żeby oskarżony nie widział, kto go rozpoznaje - wyjawia oficer stołecznej policji, który zna sprawę. Również prokuratorzy uznali, że Jacek T. nie powinien wiedzieć, kto przeciwko niemu zeznaje.
- Prokurator we wniosku o areszt nie wymieniał z imienia i nazwiska żadnego ze świadków - wyjaśnia Dariusz Ślepokura z warszawskiej Prokuratury Okręgowej. I po chwili dodaje:
- Ponieważ podejrzany jest na wolności, teoretycznie może próbować wpływać na przebieg postępowania, między innymi na zeznania świadka, na przykład próbując go przekupić. 23- -latek miał już postawione zarzuty za podobne przestępstwo. W kwietniu 2011 roku podpalił dziewięć samochodów w Śródmieściu i Ursusie. Wtedy wpłacono za niego kaucję. Policja sprawdza też, czy ma na koncie inne podpalenia.