Dramat przemierzającego świat małżeństwa rozpoczął się kilka tygodni temu. Wędrowcy rozbili obóz w nadziei, że zatrzymają się na dłużej w Polsce i będą mogli zwiedzać nasz piękny kraj. Pewnej nocy zbudził ich huk wystrzału. Kiedy wyszli przed namiot, spostrzegli martwą ośliczkę, która w czasie pieszych wycieczek niosła ich dobytek.
Marianne i Werner byli załamani stratą wiernego zwierzaka. Zostały im jeszcze dwa osiołki: Desie i Catarina, ale śmierć Rosality przepełniła ich serca smutkiem. Tragedia Norweżki i Niemca poruszyła serca mediów. Władze Golubia-Dobrzynia wykorzystały moment i w blasku fleszy przekazały parze nowego osiołka - jak się później okazało kulawego.
Przeczytaj koniecznie: Dostali kulawego osła
Kryminalni nie ustawali w staraniach, by namierzyć zabójcę Rosality. Sprawdzili ślady, przesłuchali świadków i w końcu dotarli do łajdaka. Okrutnikiem okazał się 50-letni myśliwy z pobliskiej wsi. Zabił zwierzę z broni zwanej kniejówką.
Mężczyzna przyznał, że strzelał do oślicy, ale myślał, że to... duży pies. Nie przyznał się, bo bał się reakcji żony. Za naruszenie prawa łowieckiego grozi mu rok odsiadki.