Bezczelni złodzieje z Polski plądrowali domy tuż za granicą. Scenariusz kradzieży mieli opracowany w najdrobniejszych szczegółach. Odwiedzali miasta, wioski zalane przez wielką wodą i obserwowali, które ze zrujnowanych domów stoją puste.
Najpierw, pod osłoną nocy, z latarkami robili rozeznanie. Wchodzili do środka, plądrowali wnętrza w poszukiwaniu co cenniejszych, niezniszczonych przez żywioł łupów.
Czescy kryminalni złapali trzech przestępców gdy w mieście Raspenava próbowali włamać się do opuszczonego przez powodzian budynku. Z Polakami byli też dwaj Rumuni, którzy zdążyli wynieść rowerek treningowy. Cała piątka podejrzana jest również o kradzież benzyny z dwóch aut.
Milan Franko, komendant policji w województwie libereckim powiedział w rmf fm, że Polacy pojawili się w okolicach Frydlantu już w nocy z niedzieli na poniedziałek. Mundurowi już wcześniej mieli informacje, że w zniszczonych przez wielką wodę wioskach po polskiej stronie granicy grasują rabusie.
Policja i wojsko z Czech organizują patrole, które chronią dobytki powodzian przed szabrownikami. Niektórzy poszkodowani przez żywioł nie chcą się ewakuować, bo boją się, że gdy wrócą do domu zastaną tylko puste, zniszczone, zapleśniałe ściany.