Ona niby przyjaciółka, on bliski znajomy i kumpel. Czy Kornelia mogła spodziewać się śmierci z ich rąk?
Kornelia i Martyna poznały się w szkole policyjnej, w której się uczyły. - Kumplowały się i spotykały dość często – mówią znajomi. To się zmieniło, gdy Martyna zaczęła spotykać się z Patrykiem B. 25-letni osiedlowy chuligan, karany za kradzieże, narkotyki i chuligańskie wybryki, zawrócił dziewczynie w głowie. - Zakochała się w nim. Spotykali się, pili alkohol, palili trawkę. Martyna zgrywała cwaniaka, bo jej ojciec jest strażnikiem w więzieniu - mówią znajomi dziewczyny.
Kornelia K. stała się ofiarą Martyny i Patryka. Sprawcy działali z premedytacją. Zbrodnię mieli perfekcyjnie zaplanowaną. - Kornelia była spokojną, ułożoną nastolatką. Chciała być policjantką. Zwabili ją na te urodziny i zamordowali z zimną krwią. Teraz muszę wyprawić pogrzeb swojej córeczce, która miała przed sobą całe życie. Zrobię wszystko, by nie wyszli z więzienia! - mówi „Super Expressowi” Marlena K., mama Kornelii. Kornelia zmarła po strzałach z broni pneumatycznej i od uduszenia. Strzelono jej w głowę, kark i plecy.
By oczyścić się z zarzutów przyjaciółka i jej chłopak od początku mylili tropy. Martyna S. twierdziła, że Kornelia rozstała się z nią zaraz po złożeniu urodzinowych życzeń i poszła do swojego chłopaka. A tymczasem, najprawdopodobniej zaraz po zamordowaniu Kornelii, z jej telefonu wysłali sms-a do jej chłopaka. Brzmiał: ”Z nami koniec”. Chcieli w ten sposób zrzucić winę na niego? Prokuratura jednak nie miała wątpliwości kogo oskarżyć. Patryk B. i Martyna S. z zarzutami siedzą w areszcie. Ich zeznania jednak – jak ustaliliśmy – nieco się różnią. Prokuratura chce jeszcze raz przesłuchać Martynę.
CZYTAJ NAJLEPSZĄ GAZETĘ W WARSZAWIE I NA MAZOWSZU BEZ WYCHODZENIA Z DOMU