Hyundai i10 Premium 1.2 MPI 84 KM 5MT

Co takiego mają podniesione mieszczuchy i kompaktowe SUV-y, czego nie mają inne auta? Przede wszystkim wyższą pozycję za kierownicą, która zdaniem wielu klientów jest równoznaczna z komfortem, wygodą i bezpieczeństwem. Im dalej od asfaltu, tym lepiej. Ponadto często posiadają plastikowe osłony i poszerzenia, które od zawsze były cechą aut gotowych do walki w terenie.

W rzeczywistości masa tych wyżej zawieszonych aut nie ma z bezdrożami nic wspólnego, bowiem aby bez większych zmartwień wyruszyć w teren, potrzeba jeszcze napędu na wszystkie koła oraz odpowiedniego prześwitu. Na szczęście producentów statystyczny konsument nie jest panem z broszury i rzadko kiedy opuszcza centrum swojego miasta, gdzie jedyną rzeczą, która mogącą stanąć na jego drodze jest wysoki krawężnik.

Idąc tym tropem szybko dochodzimy do wniosku, że popularność wyżej zawieszonych samochodów zawdzięczamy przede wszystkim dobremu marketingowi i zmieniającym się trendom, które przypłynęły na Stary Kontynent zza Wielkiej Wody.

Silna ofensywa SUV-ów sprawiła, że wielu producentów na dobre odeszło od miejskich mikrusów. Znaleźli się też tacy, którzy na koniec przygody postanowili nafaszerować ich bateriami. Skoda Citigo e iV pokazała, że nie była to zła decyzja, jednak zainteresowanie w Polsce zniknęło tak szybko, jak szybko rząd RP zrezygnował z programu dotacji na auta elektryczne.

Na ten moment przedstawicieli segmentu A z napędem konwencjonalnym możemy policzyć na palcach jednej ręki. Są to Toyota Aygo (od 38 900 zł), Citroen C1 (od 42 450 zł), Kia Picanto (od 39 990 zł) i oparty na bliźniaczej konstrukcji nowy Hyundai i10 trzeciej generacji (od 43 900 zł).

*podane ceny nie obejmują rabatów

Spośród podanych wyżej modeli najnowszą propozycją na rynku jest zaprezentowany we wrześniu ubiegłego roku Hyundai i10, który podczas tygodniowego testu mocno mnie do siebie przekonał. Przekonał nie tylko dojrzałym i na tle konkurencji dość pikantnym nadwoziem, ale przede wszystkim przestronnym wnętrzem. Nowa “dziesiątka” pokazała mi również, że mały samochód nie musi być skromnie wyposażony, ani mało praktyczny. Zacznijmy od początku.

Nowy Hyundai i10 to najnowsze, trzecie i wyjątkowo atrakcyjne wcielenie koreańskiego malucha. Samochód jest niewielki, ale w istocie oferuje naprawdę wiele. Względem swojego poprzednika jest o 5 mm dłuższy (3670 mm), 20 mm szerszy (1680) i 20 mm niższy 1480 mm. Nieruszony został natomiast rozstaw osi. Choć ten nadal wynosi 2425 mm, w kabinie mimo to jest jeszcze więcej miejsca.

O atrakcyjności nowego i10 nie świadczy tylko większy rozmiar, ale także adekwatny do aktualnych trendów i języka stylistycznego marki design. Pas przedni zdobi szeroki, aczkolwiek wąski grill z okrągłymi LED-owymi światłami do jazdy dziennej, sprytnie schowane w czymś na wzór wlotów powietrza światła przeciwmgielne oraz duże, nachodzące na maskę i błotniki reflektory. Całość jest ostra, spójna i po prostu cieszy oko.

Kiedy spojrzymy na mikrusa z profilu, dostrzeżemy kilka ciekawych przetłoczeń na  błotnikach oraz w górnej i dolnej części drzwi. Uwadze nie umkną nam też zarezerwowane głównie dla włoskich samochodów (Alfa Romeo oraz Fiat) chromowane klamki i plastikowa wstawka o fakturze plastra miodu z oznaczeniem modelu - takich smaczków będzie jeszcze więcej. 

Z tyłu dzieje się nieco mniej. Na pierwszy rzut oka brakuje wyeksponowanej końcówki układu wydechowego, jednak całą sytuację ratuje słodki a’la dyfuzorek i mały spojler. Tylne światła są małe i niestety pozbawione LED-ów, ale w zamian dostaliśmy ciekawe przełamanie, które oddziela logo od uchwytu.

Wprawne oko zauważy też świetnie wkomponowaną kamerę cofania. Owszem, ta szybko się ubrudzi, jednak w słoneczne dni oferuje świetną widoczność i obraz wysokiej jakości nawet po zmroku.

Jak pewnie już zauważyliście, nadwozie jest podzielone na dwa odcienie - to właśnie mocna strona samochodów miejskich. Ma być stylowo, z rozmachem i swobodnie, aby każdy klient mógł znaleźć coś dla siebie.

Hyundai i10 ma w swojej ofercie w sumie 10 lakierów: Sleek Silver, Slate Blue, Aurora Grey, Phantom Black, Dragon Red, Brass, Aqua Turquoise, Intense Blue) oraz Polar White i Tomato Red, które nie wymagają dopłaty (2000 zł).

Odpłatnie natomiast niektóre z nich można pomieszać z kolorem czarnym lub czerwonym (1500 zł). 

Aby nadać maluszkowi jeszcze więcej charakteru, można ozdobić go w niezliczone naklejki (Speed, Racing, Sport) kolorowe nakładki progowe, nakładki na lampy, nakładki na lusterka listwy bagażnika czy nawet chlapacze.

Bogata jest także oferta obręczy ze stopów lekkich (15/16-calowych).

Wnętrze nowego i10 zaskakuje. Nie chodzi natomiast o jakość wykończenia, tylko o szeroko pojęty komfort.

Kabina jest przemyślana i wszystko jest pod ręką. Nie brakuje ciekawych wytłoczeń na boczkach drzwi, tunelu środkowym czy desce rozdzielczej, ani też zaawansowanych systemów, wielofunkcyjnej kierownicy, rozbudowanych multimediów (Apple CarPlay i Android Auto) oraz czytelnego i prostego w obsłudze panelu automatycznej klimatyzacji.

Nowy Hyundai i10 dumnie prezentuje czym jest naprawdę.

Oznaczenia modelu możemy znaleźć na obydwu słupkach C oraz klapie bagażnika.

Sprytnie schowana kamera cofania ułatwia manewrowanie w ciasnych uliczkach i parkingach. Niestety w deszczową pogodę szybko się ubrudzi i będzie bezużyteczna.

Opcjonalne 16-calowe felgi idealnie podkreślają charakter miejskiego maluszka.

Tylny zderzak wieńczy plastikowa wstawka stylizowana na wzór sportowego dyfuzora.

Oszczędna jednostka 1.2 MPI o mocy 84 KM wystarcza do poruszania się po mieście i niewiele pali.

Średnie spalanie wolnossącej jednostki oscyluje w granicach od 5,1 do 5,8 l/100 km.

Wnętrze nowego i10 zaskakuje. Nie chodzi natomiast o jakość wykończenia, tylko o szeroko pojęty komfort.

Kabina jest przemyślana i wszystko jest pod ręką. Nie brakuje ciekawych wytłoczeń na boczkach drzwi, tunelu środkowym czy desce rozdzielczej, ani też zaawansowanych systemów, wielofunkcyjnej kierownicy, rozbudowanych multimediów (Apple CarPlay i Android Auto) oraz czytelnego i prostego w obsłudze panelu automatycznej klimatyzacji.

Jakby tego było mało, nawet najmniejszy model w gamie może zostać wyposażony w 3-stopniowo podgrzewane fotele i podgrzewanie kierownicy i ładowarkę indukcyjną.

Nowy i10 ma także wszystkie szyby w “prądzie” z możliwością zablokowania tylnych szyb (kiedy jadą z nami dzieci) oraz aktualne systemy wspomagające kierowcę tj. system awaryjnego hamowania, system obserwujący zmęczenie kierowcy, system informujący o ograniczeniu prędkości czy asystent pasa ruchu.

W kwestii komfortu Hyundai i10 wypada zaskakująco dobrze. Po tak małym aucie mało kto by się spodziewał, że pokonywanie kilometrów może sprawiać jakąkolwiek radość.

 Fotele są szerokie i wystarczająco długie dla kogoś o wzroście 185 cm. Sama kierownica dobrze leży w dłoniach i jest regulowana w dwóch płaszczyznach. Nietrudno tu o dobrą pozycję za kierownicą.

Nie znalazło się niestety wystarczająco miejsca na duży podłokietnik ze schowkiem, ale zaległości nadrabia podwójny cup-holder, wnęka na drobiazgi i podstawka w fotelu kierowcy.

Pozytywne wrażenia potęguje dobra ergonomia i fakt, że wszystko jest dosłownie na wyciągnięcie ręki.

Przy samym ekranie znalazły się fizyczne przyciski, które szybko przenoszą nas do docelowej zakładki, dzięki czemu obsługa systemu nie zmusza kierowcy do odwracania uwagi od sytuacji na drodze.

W tylnym rzędzie jest zadziwiająco dużo miejsca. Na pierwszy rzut oka tylna kanapa nie wygląda obiecująco, natomiast kiedy usiadłem sam za sobą (185 cm wzrostu) byłem pod wrażeniem.

Brakuje tu co prawda nawiewów czy chociaż jednego gniazda ładowania i podłokietnika, ale nie zapominajmy, że nawet niektóre auta segmentu B oraz C (!) nie oferują takich dobrodziejstw. Mocowania ISOFIX to oczywiście standard.

W kabinie nowego i10 jest sporo ciekawych smaków stylistycznych.

Bagażnik nie powala, ale czy powinien? Jak na tak niewielkie auto, które oferuje naprawdę sporo przestrzeni w przedziale pasażerskim, jest wystarczający (252 l).

Kufer pomieści 252 litry bagażu (wartość liczona do okien), a w skrajnych sytuacjach nawet 1050 litrów (VDA) po złożeniu oparć kanapy.

Co ciekawe, nawet tak niewielki bagażnik pozwolił sobie na praktyczną siateczkę. W tym wszystkim najbardziej ucierpiał zbiornik paliwa. Tam wlejemy jedynie 36 litrów benzyny i tym akcentem przechodzimy do wrażeń z jazdy.

Jak na dzisiejsze standardy mały Hyundai i10 ma naprawdę duży silnik. Pod maską testowanego egzemplarza znalazł się wolnossący, 4-cylindrowy benzyniak z wielopunktowym wtryskiem o pojemności skokowej 1,2-litra, który generuje moc 84 KM i 118 Nm.

Za przenoszenie napędu na przednią oś odpowiada 5-biegowy manual. W efekcie sprint od 0 do 100 km/h zajmuje oszałamiające 12,6 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi 171 km/h.

Trzeba przyznać, że jak na czasy "down-sizingu" to naprawdę ciekawa propozycja. Warto zauważyć, że wiele samochodów segmentu B oraz C już dawno przesiadło się na turbodoładowane, 3-cylindrowe jednostki o pojemności 1 litra.

Parzysta ilość cylindrów jak wiadomo to nie tylko wyższa kultura pracy, ale też przyjemniejsze doznania akustyczne. Podczas ruszania silnik nie trzęsie całym samochodem i nie wydaje z siebie strasznych odgłosów.

Wolnossąca i prosta konstrukcyjnie jednostka MPI oparta na starych i sprawdzonych rozwiązaniach cieszy także niskim zużyciem paliwa, dlatego niewielka pojemność baku nie gra tu większej roli.

Na jednym zbiorniku jesteśmy w stanie spokojnie przejechać ponad 600 kilometrów, co jest zasługą średniego spalania na poziomie 5,1-5,8 l/100 km.

Hyundai i10 - gama silnikowa

R - liczba cylindrów, MT - skrzynia manualna, AMT - zautomatyzowana skrzynia biegów

Duże aglomeracje charakteryzują się ciasnymi parkingami, wąskimi miejscami postojowymi i zakorkowanymi ulicami. Nie sposób się dziwić, że miasta tak bardzo nienawidzą nowego i10, skoro żadne z powyższych nie stanowią dla niego problemu. Manewrowanie autem jest banalnie łatwe, za czym stoją niewielkie gabaryty i niski promień skrętu. Co więcej, koreański mikrus posiada czujniki parkowania z tyłu oraz kamerę cofania z liniami pomocniczymi.

Nie ma zatem miejsca, w które i10 by nie wlazło. Korki to także żadne wyzwanie, co potwierdza niskie spalanie i inteligentny system start&stop, który informuje kierowcę, gdy auto przed nim zaczyna się oddalać. Oznacza to, że nawet osoby zapatrzone w smartfony nie przegapią zielonego światła - no chyba, że będą pierwsze na skrzyżowaniu, wówczas cała odpowiedzialność spoczywa na nich.

Nowy Hyundai i10 przełamuje stereotypy i podkreśla, że małe auto nie musi być ubogo wyposażone. Już w podstawowej wersji Access (od 43 900 zl) otrzymujemy m.in. liczne systemy asystujące, system ratunkowy E-CALL, system start&stop, tempomat, ogranicznik prędkości czy mocowania ISOFIX. Prezentowany egzemplarz w najwyższej wersji Premium (od 67 300 z manualną przekładnią), którego najszybciej rozpoznacie po chromowanych klamkach, ma już zasadniczo wszystko.

Hyundai i10 - polski cennik

MT - skrzynia manualna, AMT - zautomatyzowana skrzynia biegów

Począwszy od tej samej gamy asystentów i systemów bezpieczeństwa, przez automatyczną klimatyzację, ładowarkę indukcyjną, bezkluczykowy dostęp, kamerę cofania, projekcyjne reflektory z funkcją doświetlania zakrętów, po błyszczący, czarny grill, 16-calowe felgi, podgrzewane fotele i 8-calowy wyświetlacz dotykowy z systemem Bluetooth obsługujący Apple CarPlay i Android Auto.

Podsumowanie

Nowy Hyundai i10 trzeciej generacji to naprawdę kompletny samochód, w którym trudno znaleźć wady. Rozważając zakup auta, które ma posłużyć do załatwiania spraw na mieście, ten charakterny mikrus może się okazać naprawdę dobrym wyborem. Nie tylko możemy go pomalować i ozdobić wedle naszego życzenia, ale też podróżować dość komfortowo naprawdę niewielkim kosztem. Ponadto proste jak budowa cepa jednostki są zasadniczo bezobsługowe i mało awaryjne, a zaawansowane systemy wsparcia stoją na straży bezpieczeństwa. Dopóki segment A całkowicie nie zniknie z rynku lub samochody elektryczne nie będą z biegiem lat tańsze w zakupie, ciężko o bardziej rozsądną propozycję do miasta.