Muszę Wam coś zdradzić. Nie jestem wielkim miłośnikiem Mustanga. Choć nie sposób odmówić mu klimatu i jazda nim sprawia masę frajdy, nie widzę go w swoim garażu marzeń. Są jednak wyjątki, takie jak ten Mach 1 z 1969 roku, z podwójnie doładowanym "kojotem" pod maską. Auto przygotowane przez amerykańską firmę Classic Recreations wzbudza pożądanie nie tylko u miłośników amerykańskiej motoryzacji!
Sprawdź także: Ford Mustang Bullitt 5.0 V8 6MT: gwiazda kina akcji we współczesnym wydaniu - TEST, OPINIA, WIDEO
Co sprawia, że ten egzemplarz jest tak wyjątkowy? Przede wszystkim, fordowski, podwójnie doładowany silnik Coyote pod maską. W obecnej konfiguracji, jednostka znana m.in. z poczciwych Crown Victoria osiąga 1000 KM!
Po drugie, niesamowity wygląd. Auto jest utrzymane w klimacie przełomu lat 60 i 70 i na próżno szukać tu przesady. Zastosowanie klasycznych części pozwoliło utrzymać oryginalny, brutalny klimat fabrycznego Mach 1.
Po trzecie, ogrom modyfikacji, których nie widać na pierwszy rzut oka. Wszystkie sprawiają, że Mustang jest bardziej współczesny i przyjazny kierowcy. Mowa nie tylko o gwintowanym zawieszeniu, polepszającym właściwości jezdne, ale klimatyzacji czy stacji multimedialnej z porządnym nagłośnieniem.
Biorąc pod uwagę wszystkie te modyfikacje, nie dziwi przydomek, który został nadany temu projektowi. Brzmi on "Hitman", co jest dość trudne do przetłumaczenia na polski z zachowaniem sensu. "Płatny zabójca" brzmi słabo, a "cyngiel"... chyba jeszcze gorzej.
Wygląda na to, że wreszcie znalazłem Mustanga, o którym mógłbym marzyć. Szkoda, że aby go mieć, musiałbym przygotować równowartość około 660 tys. złotych. Na stronie producenta czytamy, że zabawa w takie modyfikacje zaczyna się od 169 000 dolarów. Z drugiej strony, można na to patrzeć jak na dobrą inwestycję. Taki Mustang raczej nie będzie tracił na wartości, w przeciwieństwie do tych, którymi za znacznie mniejsze pieniądze można wyjechać z salonu.