Funkcjonariusze biłgorajskiej drogówki patrolowali okolicę, gdy natknęli się na leżący w rowie samochód. Z auta wydobywał się dym, a w środku uwięzieni byli 18-letni kierowca oraz pasażerka w tym samym wieku. Policjanci ruszyli na pomoc, a po chwili udało im się oswobodzić pasażerów.
Sprawdź także: Mężczyzna leżał na środku jezdni. Zginął pod kołami Chevroleta
Szczęśliwie, obyło się w tym przypadku bez poważnych obrażeń. Dwójka podróżująca Skodą została przewieziona do szpitala, a według wstępnych ustaleń policji, kierowca nie dostosował prędkości do warunków drogowych. To skończyło się utratą panowania nad pojazdem, a następnie dachowaniem.
Skąd w aucie, które dachowało wzięły się kłęby dymu? W tym przypadku wyrażenie "nie ma dymu bez ognia" nie jest do końca prawdziwe. Dym w aucie, które uległo wypadkowi może pochodzić z kilku źródeł.
Po pierwsze, wybuchowi poduszek powietrznych towarzyszy zadymienie. Eksplozja zapalnika jest jego głównym źródłem, ale po wybuchu, w powietrzu unosi się również pył (zazwyczaj talk) którym pokryta jest poduszka powietrzna.
Największym i najczęstszym źródłem dymu po wypadku jest jednak wyciek płynów. W razie uderzenia czołowego dochodzi do rozszczelnienia układu chłodzenia - płyn chłodniczy ma wysoką temperaturę wrzenia, ale wiele elementów silnika rozgrzewa się do znacznie wyższych wartości.
Zbiorniki innych płynów eksploatacyjnych są z reguły szczelne, ale najlepiej przystosowane do utrzymywania swoich właściwości, gdy auto stoi na kołach. W razie dachowania, szczególnie w starych autach zazwyczaj dochodzi do rozszczelnienia np. zbiornika płynu do spryskiwaczy. Ciecz w kontakcie z gorącym silnikiem paruje, co można pomylić z dymem pochodzącym ze spalania.