421-konne, 5-litrowe V8 w Corolli z 1969 roku? Ten szalony pomysł został z powodzeniem zrealizowany przez Ryana Millena - kierowcę rajdowego z USA, który zbudował projekt dla Javiera Quirosa - syna przedsiębiorcy z Kostaryki, który był odpowiedzialny za dystrybucję samochodów Toyoty w Kostaryce.
Sprawdź także: Znalazł kluczyki od Toyoty Yaris. Nie mógł powstrzymać się przed przejażdżką cudzym autem
Javier jeździł Corollą pierwszej generacji na uczelnię. Nie była to jednak zwykła Corolla, a egzemplarz, który miał zawojować rajdowe trasy, dlatego jej silnik został wymieniony na amerykańskie V8 z AMC. Konstrukcja mizernie spisywała się w rajdach i po trzech latach Corolla znalazła nowego właściciela.
W przypływie nostalgii, Kostarykanin zażyczył sobie stworzenia podobnego auta i zwrócił się w tej sprawie do Millena. Ten odradził jednak łączenie japońskiej konstrukcji z podzespołami od AMC i zaproponował mu projekt hybrydy Corolli z 1969 i Lexusa z 2010 roku.
Ryan szybko uwinął się z zaawansowaną konstrukcją. W 12 miesięcy zrobił z dwóch aut jedno i choć nie obyło się bez poważnego rzeźbienia, Corolla z widlastym sercem jeździ dziś po drogach. I to jak!
Nadwozie zostało poszerzone oraz wydłużone. Wnętrze przeszczepiono wprost z Lexusa młodszego o ponad 40 lat, a deskę rozdzielczą pokryto alcantarą. Kompletny napęd został przeniesiony z IS F, dlatego skrzynia biegów to oczywiście automat. 421 KM w takim aucie zapewnia osiągi jeszcze lepsze niż w Lexusie. Motortrend podaje, że przyspieszenie do setki wynosi około 4,2 sekundy. W projekcie użyto w większości nowych części, stylizowanych na lata 70. Tak jest m.in. z kołami przygotowanymi przez TRD, czy własnoręcznie stworzonymi poszerzeniami.
Corolla IS F V8, bo taką nazwę nosi ten niezwykły wóz, dołączyła już do kolekcji Javiera Quirosa. Projekt kosztował 250 tys. dolarów, ale efekty przerosły chyba najśmielsze oczekiwania.