Czy kilkutysięczna dopłata do zakupu używanego auta elektrycznego skłoniłaby Polaków do przesiadki z diesli i aut benzynowych? Zdaniem raportu EV Klub Polska, opracowanego we współpracy z Polskim Stowarzyszeniem Paliw Alternatywnych i OTOMOTO - tak. Przedstawione w raporcie dane i wnioski opisał dziennik.pl, wskazując na to, że wśród zachęt do przesiadki na "elektryki" powinny znaleźć się dotacje. Dopłata w wysokości kilku tysięcy złotych, wzorem aut nowych, powinna być dostępna również dla aut z drugiej ręki.
Polecany artykuł:
Dyrektor zarządzający PSPA, Maciej Mazur, nie ma wątpliwości, że dopłaty pozwoliłyby na wprowadzenie na rynek młodszych, lokalnie bezmisyjnych samochodów napędzanych energią elektryczną (BEV) lub wodorowymi ogniwami paliwowymi (FCEV).
Ile miałyby wynosić dopłaty?
Program dopłat miałby być wzorowany na tych, które działają na Litwie, we Francji, w Niemczech czy Holandii. Zdaniem ekspertów, dotacje powinny objąć auta kosztujące nie więcej niż 125 000 zł, maksymalnie 4-letnie i z przebiegiem do 60 000 km. Wysokość dotacji? Nawet 9000 zł lub 13 000 zł w przypadku posiadaczy Karty Dużej Rodziny.
Proponowane przez PSPA dopłaty miałyby wyrównać różnicę między ceną aut spalinowych i elektrycznych, również na rynku wtórnym. Elektryczne auta z drugiej ręki miałyby stać się popularniejszym wyborem wśród kierowców, którzy wybierają dziś starsze i konwencjonalnie napędzane modele.
Nagroda i kara?
Na razie nie wiadomo, kiedy proponowane zmiany mogłyby wejść w życie, ale pewne jest, że ich droga od postulatów do gotowych przepisów nie będzie prosta. Jak mówi "Dziennikowi" Maciej Mazur, dopłaty do zakupu używanych elektryków to nie koniec sugerowanych zmian. PSPA chce bowiem wnioskować o opłaty za nabycie i użytkowanie auta spalinowego, zależne od poziomu emisji CO2, co uderzyłoby w kierowców planujących zakup auta napędzanego silnikiem benzynowym lub diesla.