Rząd zakłada, że do 2025 roku aż milion kierowców będzie poruszać się samochodami bezemisyjnymi. Zamiast jednak zdecydować się na bezpośrednie dopłaty do takich aut z budżetu, plany przewidują zwolnienie akcyzy (co tylko nieco zmniejszy ceny), brak opłat za parkowanie w mieście czy możliwość poruszania się buspasami. Nawet jeśli Polacy wysupłają niemałą kwotę na zakup takiego auta, może się okazać, że będzie ono bezużyteczne.
Test elektryków: Hyundai IONIQ Electric vs. Nissan Leaf
Samochody elektryczne – przynajmniej na razie- nie mają tak dużego zasięgu jak tradycyjne pojazdy. Przejeżdżają one maksymalnie 250 kilometrów, stąd też tak ważna jest inwestycja w sieć ładowarek. Na razie jest ona szczątkowa, lecz z kolejnymi miesiącami jest coraz lepiej.
Więcej ładowarek to oczywiście większe obciążenie sieci. Obecnie co roku z salonu wyjeżdża mniej niż 100 samochodów ładowanych z wtyczki, a i tak okazuje się, że infrastruktura jest wystarczająca przeciążona i trzeba będzie liczyć się z brakiem zasilania. Problemem są elektrownie.
Pisaliśmy o: Auto elektryczne naładujesz w Lidlu – za darmo!
Jak donosi "Rzeczpospolita", Polsce może zabraknąć prądu podczas gorących, letnich miesięcy. Zwiększone zapotrzebowanie na energię elektryczną może spowodować, że nie tylko nie będzie można wygospodarować nadwyżki prądu, ale i przekroczone zostaną możliwości importu.
Plan elektromobilności od początku wzbudzał wątpliwości wśród ekspertów. Okazuje się, że jego realizacja nie będzie możliwa wyłącznie z racji wyjątkowo ambitnych celów, ale i podstawowych elementów całej elektroukładanki. Dla porównania warto przypomnieć, że pilotażowy program wprowadzony w Anglii pozwala na sprzedaż energii elektrycznej do sieci z... własnego samochodu!