W środę 23 września, jak to w środku tygodnia, w Warszawie nie działo się wiele. Późną porą na ulicach było kompletnie pusto i stosunkowo cicho. Wszystko zmieniło się w chwili, kiedy pod osłoną nocy na ul. Złotej zaparkowała tajemnicza ciężarówka, z której wyjechał niespotykany dotąd na polskich drogach samochód - limitowane do zaledwie 500 sztuk Bugatti Chiron. Kilka minut po rozładunku auta o jego obecności w stolicy wiedział już cały internet.
Sprawdź: Najszybsze auto świata na ulicach Warszawy - to Bugatti Chiron. O co tyle hałasu?
Król w stolicy
O wizycie Bugatti Chiron w Warszawie zrobiło się głośno z kilku powodów. Zacznijmy od tego, że hipersamochód francuskiej produkcji to najszybsze auto na ziemi. Napędza je 16-cylindrowa jednostka benzynowa o pojemności 8 litrów, która przy wsparciu czterech turbosprężarek generuje moc 1500 KM i 1600 Nm maks. momentu obrotowego. W efekcie sprint od 0 do 100 km/h zajmuje 2,4 sekundy, a prędkość maksymalna ograniczona elektronicznie wynosi 420 km/h. Bez przysłowiowego "kagańca" limitowany do 500 sztuk Chiron potrafi osiągnąć prędkość prawie 490 km/h i to by wyjaśniało, dlaczego jest to jedyne auto na ziemi, którego prędkościomierz jest wyskalowany do 500 km/h.
Wszystko w słusznym celu
Wycenione na niemal 13 milionów złotych Bugatti Chiron zawitało do Warszawy w słusznym celu. Samochód przyjechał do Polski aż z Niemiec, aby wspomóc zbiórkę na chore dzieci. Organizatorzy wydarzenia Positive Ways od 2013 roku skupiają właścicieli sportowych samochodów, których z roku na rok jest na naszych drogach coraz więcej. Celem tegorocznej edycji jest zebranie jak największych środków dla Ośrodka Rewalidacyjno-Wychowawczego z Poznania.
Supersamochody sparaliżowały Warszawę
Kiedy blisko 40 najszybszych i najdroższych samochodów z całego świata wyjechało 25 września na stołeczne ulice, centrum Warszawy zostało sparaliżowane. Na spotkanie z egzotykami przy placu Małachowskiego przybyło kilkuset fanów motoryzacji. Na widok biało-czarnego Chirona, żółtego McLarena P1 i wielu innych rzadkich okazów ludzie oszaleli. Liczne grupy gapiów wybiegały na ulice i wstrzymywały ruch, żeby przyjrzeć się autom z bliska. Ilość zrobionych zdjęć i nagranych filmów można by liczyć w tysiącach.