TEST skutera Yamaha Aerox R: Bzycząca pomarańcza - część II

Skuter to jednak nie wyścigówka – zajmijmy się więc tym, do czego stworzono ten „sprzęt”. Aerox jest mały, ma wąską kierownicę i idealnie nadaje się na miejskie korki. Slalom między ugotowanymi mieszczuchami w swoich sapiących samochodach? W granicach rozsądku wykonalne nawet dla laika!

Ok. Powiecie, że silnik to nie wszystko – i racja. Szybki i do przodu, to nie u nas - jakie drogi mamy każdy widzi i czuje. Trzeba sobie radzić z dziurami, koleinami i innymi dobrodziejstwami kilkudziesięcioletniego asfaltu. Jak na stołecznych ulicach sprawował się Aerox?

Twarda sztuka

Można się bawić w malkontenta i mówić, że twardo, że skacze, ale my jesteśmy zdania, że bezpieczeństwo przede wszystkim.

Aerox faktycznie jest sztywny, ale dzięki temu bardzo pewnie prowadzi się w zakrętach. Troszkę irytujące są koleiny, bo dość brutalnie odbijające zawieszenie potrafi podnieść ciśnienie i poziom strachu. Gdy już naprawdę musimy się zatrzymać, to nie będzie z tym najmniejszego problemu. Hamulce są świetne!

Dwie tarcze potrafiły bardzo skutecznie „zamurować” naszą testową pomarańczę i to w niezłym stylu, bo z uczuciem pełnej kontroli. Jakby ktoś próbował, to zapewne wykona efektowny lot przez kierownicę, ale my bez problemu potrafiliśmy wyczuć, gdzie znajduje się granica pomiędzy hamowaniem, a funkcją katapulty.

Co się nam podobało...

Królestwo za miny ludzi, którzy na światłach musieli uznać wyższość skutera z konkretnej wielkości redaktorem na grzbiecie! AeroxR jest zwinny, energiczny, zaczepny. Bez strachu i kompleksów można poruszać się po całym mieście, w dodatku na przysłowiowej kropelce benzyny.

... i co nie przypadło nam do gustu

Aerox jest mały. Mężczyzna powyżej rozmiaru „M” wygląda na siodełku wręcz komicznie. I jeszcze jedno – stanowczo apelujemy o drugie miejsce siedzące – czasem naprawdę miło przewieźć za sobą elegancki „blond plecaczek”.