Wypadek i dachowanie nie były najgorszym, co przytrafiło się temu Jaguarowi E-Type. Brytyjski klasyk, którego ciężko się w tym projekcie w ogóle doszukać, trafił w ręce człowieka pozbawionego zmysłu estetyki, za to z dostępem do masy przypadkowych części.
Sprawdź: Grill Audi, ale nie taki jak myślisz. Szalona przeróbka powypadkowego Audi A7
I tak, z oryginalnego Jaguara ostały się elementy wnętrza, tabliczka znamionowa, konstrukcja przedniej części podwozia oraz przednia szyba. Reflektory pochodzą z niezbyt urodziwego Forda Taurusa z 2004 roku, fotele przednie zostały zaczerpnięte z Datsuna 240Z, a ten osobliwy twór jest napędzany przez silnik V8 z Chevroleta, który mimo długiej maski został umieszczony na tylnej osi. Co za kombinacja.
Poza częściami wyjętymi z innych wraków, w samochodzie znalazło się trochę tuningowych gratów, jak choćby elementy zawieszenia. Właściciel chwali się, że podczas przeróbek nie używał tworzyw sztucznych i plastiku, a nadwozie wykonano z blachy. To świetnie - samochód ma szansę szybciej zardzewieć.
Kolejna dobra wiadomość - ten pojazd jest na sprzedaż. Jeśli chcecie nabyć coś tak absurdalnie brzydkiego, przygotujcie około 10 tys. dolarów. Aukcja, w której najwyższa oferta wyniosła 8300 dolarów zakończyła się bez osiągnięcia ceny minimalnej. Właściciel ceni sobie samochód na równowartość około 40 000 złotych, a żeby zachęcić potencjalnych kupców, podkreśla w opisie aukcji, że silnik jest ledwie dotarty. Wygląda na to, że projekt nie wyjeżdżał z garażu zbyt często.
Trzeba przyznać, że ten E-Type jest paskudny. Z drugiej strony, jest ostatecznym świadectwem na to, że każdy może zrobić ze swoim wozem co tylko mu się podoba. A to, dla odmiany, jest naprawdę piękne.