Według Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego w 2017 roku na polskich drogach doszło do 973 tys. wykroczeń drogowych, zarejestrowanych przed fotoradary. Co więcej, aż 8% z nich (prawie 80 tys.) dotyczy aut spoza Unii Europejskiej. Niestety funkcjonujący w Polsce system ścigający kierowców w trybie wykroczeniowym, nie jest skutecznym narzędziem w rękach służb. Jeśli już uda się namierzyć po tablicach rejestracyjnych kierowcę popełniającego wykroczenie na terenie naszego kraju, to obywatele innych państw najczęściej i tak ignorują wezwania lub grają na zwłokę. W innych krajach UE działa system administracyjny, który pozwala z automatu nakładać kary na właścicieli pojazdu. Dzięki regulacjom unijnym organ kraju członkowskiego nakładający karę finansową, może wystąpić do sądu o egzekucję.
Sprawdź również: Obcokrajowcy nie boją się fotoradarów. Budżet traci przez to miliony złotych
Przez piratów drogowych zza granicy, Polska tylko w ubiegłym roku straciła prawie 18,5 mln zł. Jak wylicza Dziennik Gazeta Prawna, na cudzoziemców przypada już więcej niż co dziesiąte naruszenie przepisów wyłapane przez system automatycznego nadzoru nad ruchem.
Polska chce uszczelnić system mandatowy. Według informacji Dziennika, CANARD opracowuje sposób na skuteczniejsze karanie obcokrajowców. Straż Graniczna ma otrzymać uprawnienia wglądu do systemu fotoradarowego i możliwość egzekwowania kar od zagranicznych kierowców. W myśl nowych przepisów, obywatel innego państwa nie będzie mógł przekroczyć granicy, dopóki należności za nałożone mandaty nie zostaną uregulowane. W praktyce taki przepis dotknie głównie kierowców i przewoźników zza wschodniej granicy, którzy podlegają obowiązkowym kontrolom granicznym.