Obecna jeszcze w garażach Białego Domu "Bestia" służyła Barackowi Obamie od 2009 roku. Przyszedł jednak czas na zmiany, a General Motors wprowadza ostatnie poprawki do opancerzonego potwora, któremu bliżej do ciężarówki niż do limuzyny.
Zobacz też: Cadillac Escala Concept: elegancja po amerykańsku
To nie przesada - choć na masce można zobaczyć logo Cadillaca, samochód nie ma zbyt dużo wspólnego – przynajmniej mechanicznie - z cywilnymi pojazdami. Oparty jest bowiem na ramie ciężarówki. Nadwozie nowego Cadillaca One nawiązywać będzie do świeżego Escalade oraz flagowego CT6.
Oczywiście szczegóły dotyczące bezpieczeństwa są ściśle tajne, lecz wiadomo, że nie ma na świecie lepiej opancerzonego pojazdu. Mówi się, że same szyby mają 13 centymetrów grubości, a drzwi - 20 centymetrów. Ważą tyle, ile te zamontowane w Boeingu 757. A jeśli już o samolotach mowa, "Bestia" ma własny statek powietrzny (C-17 Globemaster) do transportu.
Co więcej, prezydencka limuzyna jest uszczelniona w razie ataku gazowego. W bagażniku znajdziemy nie tylko butlę z tlenem, ale i – tuż obok krwi zgodnej z grupą prezydenta – strzelby, karabiny maszynowe i wyrzutnie granatów. Idealne wyposażenie dla siedmiu osób na pokładzie.
Zerknij na: Cadillac marszałka Józefa Piłsudskiego odrestaurowany - WIDEO
Bestia nie jest jednak zdumiewająco szybka, biorąc pod uwagę, że waży około 9 ton. Rozpędza się do setki w około 15 sekund. Nie jest też samowystarczalna. Choć specjalnie wzmocnione, kevlarowe opony charakteryzują się niespotykaną wytrzymałością, Secret Service zawsze wykorzystuje obstawę w postaci Cadillaków Escalade i Suburban. Trudno się dziwić, bowiem prezydencka limuzyna pali 60 litrów na sto kilometrów.
Auto dla prezydenta Trumpa jest testowane od 2013 roku, a każdy egzemplarz "Bestii" kosztować będzie aż 1,5 miliona dolarów.