Wypadek podczas wyścigu równoległego

i

Autor: Motive Video - YouTube Wypadek podczas wyścigu równoległego

Wyścigi

Dachował 11 razy. Niewiarygodny finał wypadku - WIDEO

2022-07-18 11:20

Wypadki podczas wyścigów równoległych bywają widowiskowe i piekielnie groźne. Wysokie prędkości sprawiają, że za każdy błąd lub awarię, kierowca może zapłacić najwyższą cenę. Film dokumentujący zdarzenie, które miało miejsce w Australii dobitnie to pokazuje. Finał wypadku jest jednak zaskakujący.

Paskudny wypadek przy 270 km/h

Potwory z silnikami o mocy 1500 czy nawet 2000 KM, prędkości dochodzące do 400 km/h. Wyścigi równoległe to emocjonujący sport, który nie wybacza błędów. Choć w zawodach na 1/4 lub 1/2 mili, teoretycznie wystarczy jechać na wprost, praktyka okazuje się być brutalna, a wypadki - drastyczne. Tak było w przypadku tego Nissana Skyline R33 GT-R, którego kierowca otarł się o śmierć. Film ze zdarzenia sprawia, że trudno uwierzyć, że mężczyzna prowadzący samochód wyszedł z tego bez szwanku.

Kierowca przeżył, bo sam zadbał o swoje bezpieczeństwo

Jak przeżyć wypadek, do którego doszło przy prędkości 270 km/h? Kierowca zawdzięcza życie profesjonalnemu podejściu do ścigania i procedurom, które w tym przypadku zostały w 100% dopilnowane. Pędzący z zawrotną prędkością Nissan zahaczył o pobocze i wpadł w poślizg, którego nie dało się już zniwelować. Jak pokazuje nagranie - samochód dachował aż 11 razy. Mick Mansour - właściciel i kierowca 2100-konnego Nissana zawczasu zadbał o to, by jego pojazd był bezpieczny. Wymagana przepisami klatka bezpieczeństwa, fotele z wielopunktowymi pasami bezpieczeństwa i pełny strój wraz z kaskiem bez wątpienia uratowały mu życie. 

Nie takie straszne dachowanie

Choć dachowanie wygląda dramatycznie, jest bezpieczniejsze niż uderzenie czołowe przy dużej prędkości. Obracające się auto wytraca energię wolniej, niż miałoby to miejsce w przypadku pojedynczego zderzenia i zatrzymania. Dzięki temu, siły działające na ciało są mniejsze, choć uderzeń jest znacznie więcej niż w przypadku "czołówki". Dzięki temu, że samochód wywinął 11 piruetów, nie został spisany w stu procentach na straty. Jak mówi właściciel, udało się z niego uratować całkiem sporo podzespołów. Drugie życie dostał nie tylko sam kierowca, ale i silnik, skrzynia biegów, dwa koła, elementy wnętrza i mechanizm różnicowy.

Sonda
Miałeś/aś kiedyś wypadek samochodowy?
Nasi Partnerzy polecają