Dramat pana Zbigniewa. Stracił samochód przez sąsiadów
W ostatnim programie "Interwencja" telewizji Polsat News dowiadujemy się o panu Zbigniewie, starszym mieszkańcu Poznania, który utracił swój pojazd za zmową sąsiadów. Ford Mondeo, którego zakupił 15 lat temu, pewnego listopadowego dnia zniknął z parkingu i nigdy na niego nie wrócił. Mężczyzna był przekonany, że ktoś je ukradł, ale prawa była inna. Przez dłuższy czas pan Zbigniew nie mógł się dowiedzieć, co się stało z jego pojazdem. Przez problemy zdrowotne trafił do szpitala, a gdy wrócił do domu, nie miał sił, żeby chodzić po komisariatach. Tygodniami nikt nie mógł się też nigdzie dodzwonić. W końcu w lutym br. udał się na posterunek policji, poznał brutalną prawdę.
SPRAWDŹ - Pijany Polak utknął pod autem, gdy kradł katalizator. Zatrzymała go niemiecka policja
Dramat pana Zbigniewa. Odholowali i zezłomowali jego auto
Starszy Poznaniak korzystał z samochodu by wygodnie dojeżdżać na działkę zabiegi czy do schorowanej matki, którą się zajmował. Kiedy odeszła, z samochodu korzystał sporadycznie, ale dbał o to, by powietrze nie uciekało z kół, a brud nie zbierał się na karoserii. Regularnie też płacił składki za ubezpieczenie i jeździł na przeglądy techniczne. W rozmowie z reporterem Polsat News pan Zbyszek przyznał, że pod kątem mechanicznym do auta nie można było się o nic przyczepić. W rozmowie z dyżurnym pan Zbigniew usłyszał, że pojazd został odholowany przez ZDM na ul. Starołęcką. Tam dowiedział się, że odzyskanie auta nie będzie już możliwe, bo minął 6-miesięczny termin odbioru auta. Razem z samochodem zniknęły też jego rzeczy osobiste.
Pismo o przejęciu auta nie dotarło
Kiedy samochód zostaje odholowany, pod adres korespondencyjny właściciela zostaje wysłana informacja. Podobnie jest w sytuacji, gdy auto zostaje przejęte przez miasto. Tym razem żadne pismo do pana Zbigniewa nie dotarło. Dokumentację dotyczącą sprawy mógł odebrać w Zarządzie Dróg Miejskich, gdy dowiedział się, że jego auta już nie ma. Jakby tego było mało, za to całe zamieszanie będzie jeszcze musiał zapłacić 400 zł. Miejmy nadzieję, że nagłośnienie sprawy przez media pomoże panu Zbigniewowi w ustaleniu prawdy, a sprawiedliwości stanie się zadość.