W sierpniu 2007 roku Renault złożyło doniesienie na magazyn "Auto Plus", który bez zgody koncernu opublikował zdjęcia nowego modelu Renault Megane. Ma on trafić do salonów dopiero w okolicach 2010 roku. Zatrzymano jednego dziennikarza i skonfiskowano kilka komputerów, a wszystko po to, żeby powstrzymać "wyciek".
Same zdjęcia nie były oczywiście dziełem dziennikarzy, lecz najprawdopodobniej jednego z pracowników Renault, chętnego na dorobienie sobie do pensji. Zdjęć było dość dużo: były bardzo ostre i wyraźne. Widoczne na nich było też wnętrze auta.
Policyjny nalot to kolejny etap starcia redakcji motoryzacyjnych (chętnie publikujących szpiegowskie przedpremierowe zdjęcia aut) i koncernów motoryzacyjnych, które chcą kontrolować przepływ informacji o swoich produktach.
We Francji sytuacja jest dodatkowo podgrzewana przez fakt, że trwa tam obecnie walka o niezależność mediów. Ostatnie reformy prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego dały mu możliwość bezpośredniego mianowania szefa publicznej telewizji, co w środowisku dziennikarskim wywołało olbrzymią burzę.
Renault twierdzi oczywiście, że nie chodzi o kontrolowanie mediów, ale o ochronę praw autorskich.
- Chodzi o znalezienie wewnętrznego źródła informacji, o odcięcie go od redakcji - powiedział rzecznik Renault.
Sami dziennikarze protestują, całkiem zresztą słusznie.
- Otrzymując dostęp do komputerów dziennikarzy, otrzymuje się też dostęp do wszystkich źródeł. A to już zagraża naszej pracy niezależnych dziennikarzy, nie związanych z producentami - powiedział redaktor naczelny "Auto Plus", Laurent Chiapello.
Dwa największe francuskie związki zawodowe dziennikarzy również zaprotestowały. Choć takie naloty na redakcje zdarzają się we Francji niezwykle rzadko, to jednak związkowcy narzekają, że prawo prasowe jest nadal nieprecyzyjnie.