Nawet jeśli rząd zdecyduje się na wprowadzenie zniżek podatkowych (czy nawet zlikwidowania akcyzy) przy zakupie samochodów elektrycznych, nie spowoduje to rewolucji na drogach. Pojazdy trzeba gdzieś naładować. Orlen zdaje sobie z tego sprawę i może zmienić poglądy kierowców na układy litowo-jonowe. Firma ma przecież 35 procent rynku i ponad 1700 stacji benzynowych, a może i niedługo elektrycznych.
Zobacz też: Pierwszy polski samochód elektryczny – FSE–01
Na razie Orlen interesuje się dostawcami rozwiązań – o udział w projekcie walczą Energa, Innogy, PGE czy Greenway. Jak donosi Rzeczpospolita, najpierw punkty ładowania pojawią się na autostradzie z Warszawy do Berlina.
Orlen najwyraźniej przymierza się do zmian w preferencjach kierowców. Elektryfikacja stacji to część planu na lata 2017 – 2021. Kto pierwszy rozpocznie przygotowania, szybciej zdobędzie znaczący udział w rynku. Tym bardziej, że kolejne kraje rezygnują z rejestracji aut z silnikami diesla. Ekologiczna staje się Norwegia, myślą nad tym Niemcy.
Dotychczas Orlen zamontował ładowarki do samochodów Tesli w Kostomłotach i Katowicach.