O rozmowach gigantów mówiło się już od dłuższego czasu, jednak dopiero 18 grudnia br. w serwisach prasowych pojawiły się oficjalne komunikaty o fuzji koncernów Fiat Chrysler Automobiles i Peugeot Société Anonyme. Umowa podpisana przez szefa francuskiego koncernu PSA Carlosa Taversa i szefa włosko-amerykańskiego koncernu FCA Mike'a Manleya oznacza, że już na przestrzeni ok. 12-15 miesięcy na rynku motoryzacyjnym powstanie jeden z czterech największych koncernów na świecie
Grono się zawęża
Nie wiadomo jeszcze, jak się będzie nazywało wspólne dziecko obu marek, jednak eksperci już wyliczyli, że fuzja pozwoli im produkować do 8,7 mln aut rocznie. Taki stan rzeczy pozwoli im wskoczyć tuż za Grupę Volkswagena, Toyotę i francusko-japoński sojusz Renault z Nissanem. Umowa została wyceniona na blisko 50 mld dolarów, co oznacza, że nowy koncern będzie wart więcej niż Ford Motor Company.
Same oszczędności
Wszystko wskazuje na to, że proces łączenia będzie kosztował 2,8 mld euro, jednak to koszt, który warto ponieść, ponieważ rocznie koncern ma oszczędzać do 3,7 mld euro. Blisko 40 proc. z tej kwoty przypadnie na oszczędności wynikające ze współdzielenia platform dla nowych modeli. Drugie 40 proc. weźmie się ze wspólnie kupowanych podzespołów.
Brakujące 20 proc. weźmie się z połączenia działów IT, marketingu, logistyki itd. Tu warto zwrócić uwagę, że oba koncerny mają pod sobą w sumie 400 tys. pracowników, co przy połączeniu działów może przynieść ze sobą zmiany w zatrudnieniach.
Kto na tym zyska?
Zasadniczo wszyscy, ponieważ FCA skorzysta z nowoczesnych i dostosowanych do elektryfikacji platform PSA, co pozwoli obniżyć średnią emisję wytwarzanego CO2 przez włoskie samochody. PSA natomiast otrzyma zagospodarowaną przestrzeń rynkową w Stanach Zjednoczonych, gdzie FCA sprzedaje rekordowe ilości samochodów marki RAM czy Jeep.